Wizjoner

Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki był jedną z bardziej znaczących postaci polskiego Kościoła w poprzednim stuleciu. Wreszcie otrzymaliśmy monografię poświęconą jego życiu i dziełu.

Książka ks. Adama Wodarczyka „Prorok żywego Kościoła” (Wydawnictwo Emmanuel, Katowice 2008) jest pierwszą tak obszerną i wszechstronną próbą opisania tej niezwykłej postaci oraz wpływu, jaki miała na swoje czasy. Najważniejsze fakty z biografii ks. Blachnickiego są znane. Zasługą ks. Wodarczyka jest, że stara się je uporządkować oraz uzupełnić na podstawie niezwykle obszernej bazy dokumentalnej, choć przeważnie kościelnej proweniencji.

Autor prowadzi nas przez najważniejsze chwile życia Sługi Bożego – harcerską młodość, uwięzienie w 1940 r. przez gestapo, pobyt w KL Auschwitz, a później oczekiwanie na wykonanie wyroku śmierci, dojrzewanie do kapłaństwa w stalinowskiej Polsce, ponowne uwięzienie w 1961 r., pierwsze doświadczenia pracy z młodzieżą, studia naukowe na KUL, wreszcie dzieło ruchu oazowego i lata spędzone na emigracji po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego. Życiorys tak gęsty, że można nim obdarzyć kilka postaci, a każdej starczyłoby na pełne wrażeń życie. Jest w nim także epizod związany z pracą w redakcji „Gościa Niedzielnego”, gdzie został zatrudniony w 1956 r. i redagował dodatek „Niepokalana Zwycięża”.

Na własne ryzyko
Z perspektywy lat opis licznych dzieł, które ks. Blachnicki stworzył w Kościele, wygląda imponująco. Nie ulega jednak wątpliwości, że w swej działalności publicznej, ale i duszpasterskiej, był często osamotniony. Gdy władze likwidowały Krucjatę Wstrzemięźliwości, a on sam został w marcu 1961 roku zamknięty w więzieniu, jedyną reakcją były mdłe wewnętrzne pisma, kierowane w jego obronie przez Kurię Diecezjalną w Katowicach. Nikt nie upomniał się o niego publicznie, nazywając rzecz po imieniu, że siedzi w więzieniu ksiądz, którego jedyną winą było, że w rozpitym narodzie próbował propagować zasady abstynencji.

Dwuznaczne było także zachowanie wobec niego władz Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, które najpierw w 1973 roku nadały mu tytuł doktora habilitowanego, a później, gdy władze państwowe warknęły i nie uznały tej decyzji, potulnie się temu werdyktowi podporządkowały. Szkoda, że ks. Wodarczyk nie próbuje wyjaśnić wszystkich okoliczności tamtych wydarzeń. Wymaga to podjęcia rozległej kwerendy w archiwach państwowych, gdzie z pewnością zachowało się wiele nieznanych jesz-cze dokumentów dotyczących ks. Blachnickiego. Należało także porozmawiać ze świadkami, m.in. ks. prof. Mieczysławem Krąpcem, rektorem KUL, gdy ks. Blachnicki w rozgoryczeniu opuszczał szeregi naukowe pracowników tej uczelni. Dzisiaj, niestety, takiej możliwości autor już mieć nie będzie.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Andrzej Grajewski