Budowa Świątyni Opatrzności Bożej pochłonęła już 45 milionów złotych. Wszystko z ofiar wiernych.
Drobna staruszka do biura Fundacji Budowy Świątyni Opatrzności Bożej przy ul. Nowogrodzkiej przyjechała tramwajem. – To tu przyjmujecie na świątynię? – zapytała mocnym głosem, mimo lat, które odcisnęły się zmarszczkami na kobiecej twarzy. W kopercie miała 80 tys. zł. Zabrali emerytom! – media i fora dyskusyjne zawrzały po ostatniej decyzji Sejmu o stworzeniu w budżecie na ten rok rezerwy celowej w wysokości 40 mln zł na działalność kulturalną budującej się Świątyni Opatrzności Bożej w Wilanowie. Podobnie Sejm uczynił rok wcześniej, przyznając świątyni kwotę dwukrotnie mniejszą.
Mówią, że to pomnik
– Niech pan napisze prawdę: że na świątynię nie poszła do tej pory ani jedna złotówka z publicznych pieniędzy – irytuje się Henryk Dąbrowski, budowlaniec elektryk, człowiek „od wszystkiego”, który świątynię buduje „od pierwszej cegły”. Pana Henryka proszą często do oprowadzania wycieczek. Mnie również sprowadza do świątynnych podziemi, których grube betonowe mury przypominają obszerny schron. Od dwóch lat odprawiane są tam Msze św.
Nad nami 25-centymetrowy żelbetowy strop. W sumie 17 tys. metrów sześciennych betonu i 3 tys. ton stali. Gdyby wszystkie „gruszki” ustawić jedna za drugą, korek sięgnąłby pewnie placu Zamkowego, czyli początku Traktu Królewskiego, którego nowym zwieńczeniem ma być wotum narodu polskiego za odzyskanie niepodległości: Świątynia Świętej Bożej Opatrzności. – Ludziom dziś trudno zrozumieć ideę opatrzności – mówi Mariusz Popielec, kierownik budowy. Nie opowiada o technologii, szalunkach, mufach, zaciskach, kosztach… Precyzyjnie wykłada za to pomysł, jaki przyświecał najpierw twórcom Konstytucji 3 Maja, potem ich kontynuatorom, którym wojna przeszkodziła w realizacji zobowiązania, jakie przyjął na siebie naród. – Mówią, że Prymas stawia sobie pomnik. A ja mówię: garb sobie wziął na plecy – złości się pan Henryk. – Panie, ile on musi wycierpieć z tego powodu – dodaje.
Biedronki, chusteczka, papieski pot
W dolnym kościele Świątyni Opatrzności Bożej rozsiadły się biedronki: z czekolady, pluszu, drewna. Tuż za ołtarzem i repliką grobu Jana Pawła II widać płytę z nazwiskiem księdza poety. Kwiaty wokół niej są wciąż świeże. W kilkuset niszach, tworzących sepultorium, spoczną obok ks. Twardowskiego inni wielcy Polacy.
W wewnętrznym okręgu dolnej świątyni miejsca dla wiernych niemal zlewają się z niewielkim podwyższeniem ołtarza. Przy ołtarzu duży krzyż z charakterystycznego papieskiego różańca. Jego paciorki wisiały do maja 2005 r., gdy zapadła decyzja o budowie repliki grobu Jana Pawła II, w której przed poświęceniem w srebrnej szkatule zamurowano chusteczkę. To nią ocierano pot z czoła umierającego Papieża. Po kanonizacji zostanie, jako relikwia, pokazana wiernym. I pewnie od tego miejsca wszyscy odwiedzający Świątynię Opatrzności Bożej będą rozpoczynać swoją wędrówkę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Gołąb