Andrzej Grajewski: Jakie skutki dla Kościoła w Polsce będą miały wydarzenia związane z nominacją i rezygnacją abp. Stanisława Wielgusa?
Abp Józef Życiński: – Wydarzenia ostatnich tygodni stanowią niezwykle bolesne doświadczenie dla nas wszystkich. W moim odczuciu jest to coś tak bolesnego, jakbyśmy uczestniczyli w doświadczeniu nocy przed Wielkim Piątkiem. Sprawa nie jest zamknięta. Pewne pytania będą stale powracać. Ból pozostanie i też będzie powracał. Pozostaje jednak nadzieja, że po Wielkim Piątku przychodzi niedziela Zmartwychwstania Pańskiego. Doświadczenie ran jest bolesne, ale to ono sprawiło, że św. Tomasz, dotykając śladów gwoździ, wyszeptał: „Pan mój i Bóg mój”. Nie bójmy się życiowych wędrówek po ranach. One niosą szansę pogłębienia naszej wiary. Czas pokaże, czy zatrzymamy się na poziomie sensacji, potępień i swarów, czy też potrafimy ufnie stanąć obok krzyża, który przypomina zmartwychwstałego Zbawcę i niesie nową nadzieję.
Co dalej należy robić z kwestią rozliczenia przeszłości?
– Nie lekceważyłbym dokumentacji zgromadzonej w IPN, która może się stać tematem nowych wystąpień, szantaży, czy chociażby okazją do kreowania kolejnych sensacji medialnych. Uważam, że konieczne jest dalsze sprawne działanie Kościelnej Komisji Historycznej oraz komisji działających w kilku diecezjach. Powinny one poddać krytycznej analizie dokumentację wytworzoną przez organy bezpieczeństwa komunistycznego państwa. Oczywiście byłoby lepiej, gdyby taka analiza następowała zaraz po odkryciu tych dokumentów, a nie wówczas, gdy rzecz została już nagłośniona przez media.
Jak Ksiądz Arcybiskup ocenia rolę dziennikarzy w tym procesie?
– Za modelowe uważam działania podjęte swego czasu przez redakcję „Więzi”, która zbadała i opisała akta duchownego od lat związanego z tym środowiskiem – ks. prof. Michała Czajkowskiego. Podobnie wysoko oceniam publikację prof. Andrzeja Friszkego na łamach „Tygodnika Powszechnego”, dotyczącą losów Andrzeja Micewskiego. Wysoko cenię także publikacje w „Gościu Niedzielnym” na ten temat, a zwłaszcza sposób przedstawienia sprawy bp. Wiktora Skworca. Niestety, z przykrością stwierdzam, że nie jest to model chwytliwy. Media wybierają raczej inny rodzaj ekspresji. Gdy się czyta tytuł w tabloidzie „Arcykapuś”, to nie trzeba uruchamiać szarych komórek. Wypowiadałem się krytycznie o pierwszej publikacji „Gazety Polskiej” na temat abp. Wielgusa. Sądziłem wówczas, że redakcja tygodnika poluje w ten sposób na czytelnika. Teraz jednak dopuszczam, że ta publikacja mogła być aktem wynikającym z poczucia desperackiej bezradności. To oczywiście daje inną kwalifikację moralną tamtej publikacji.
Jak Ksiądz Arcybiskup ocenia zachowanie ludzi w archikatedrze warszawskiej w chwili, gdy ogłoszono, że
Ojciec Święty przyjął rezygnację abp. Wielgusa?
– Ta reakcja była zróżnicowana. Duża część wiernych przeżywała Eucharystię jako udział we wspólnocie warszawskiego Wieczernika. Przyjechali do Warszawy z bólem w sercu, szarpani niepokojem po sprzecznych informacjach na temat tego wydarzenia. W modlitwie wyrażali więź z decyzją Ojca Świętego. Były tam jednak także inne grupy. Obserwując ich reakcję, miałem wrażenie, że nie przyszli, aby uczestniczyć w modlitwie, ale wiecu politycznym. Ich zachowanie w archikatedrze warszawskiej stanowiło jeden z bardziej bolesnych zgrzytów w czasie tej uroczystości.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Z abp. Józefem Życińskim rozmawia Andrzej Grajewski