Renowacja pszowskiej bazyliki to najlepszy dowód na to, że można pozyskać unijne fundusze na odnowę kościoła.
Na stole chleb i wino. Wśród uczniów – poruszenie. Jezus wypowiedział właśnie słowa: „Jeden z was mnie zdradzi”. „Kto to jest? O kim mówi?”. Zdrajca stoi jeszcze w cieniu. Za chwilę Jezus umoczy kawałek chleba i poda go Judaszowi. Siedzimy w pracowni prof. Stanisława Kluski i patrzymy na powstający właśnie obraz, przedstawiający Ostatnią Wieczerzę. Musi być gotowy przed 10 września, bo wtedy, podczas odpustu w pszowskiej bazylice, zostanie poświęcona nowa polichromia, dzieło profesora.
Różaniec na sklepieniu
– Przyszedłem tu w 1994 roku – opowiada ks. prałat Józef Fronczek, proboszcz parafii przy sanktuarium Matki Bożej Uśmiechniętej w Pszowie na Górnym Śląsku. – Bazylika była wtedy bardzo zniszczona przez szkody górnicze. Rozpocząłem remont: malowanie, zmianę posadzki, ale ciągle było mi żal, że nie mogę przywrócić fresków, o których parafianie często wspominali.
Freski zniknęły ze świątyni jeszcze w latach 60., kiedy ze względów bezpieczeństwa został wymieniony cały strop. Tamten remont zbiegł się w czasie z Soborem Watykańskim II i tendencją do upraszczania wystroju kościołów. Bazylikę niemal zupełnie pozbawiono wówczas dekoracji. – Kiedy w lipcu 2003 roku dowiedziałem się, że można starać się o fundusze unijne dla kościołów, które stanowią dziedzictwo kultury, postanowiłem się tym zainteresować – wspomina proboszcz. – Miałem już pewne doświadczenie w pozyskiwaniu środków z gminy czy województwa. Jednak tu potrzebny był kompleksowy projekt. Prace zaczęły się od projektu kolorystyki wnętrza, sporządzonego przez firmę z Bytomia. Wykonania polichromii podjął się prof. Stanisław Kluska z katowickiej Akademii Sztuk Pięknych, wraz z ekipą konserwatorów zabytków. Kłopot polegał na tym, że całą dokumentację dawnego wystroju stanowiły cztery czarno-białe zdjęcia i wycinek z gazety. – Pamięć ludzka jest zawodna – mówi ks. Fronczek. – Jedyne, co udało nam się z całą pewnością ustalić, to fakt, że na sklepieniu znajdowały się tajemnice Różańca.
Trzeba więc było polichromię zaprojektować od nowa. – Ponieważ jest to świątynia barokowa, zdecydowałem się na pastisz dekoracji barokowej. Dzięki temu, że jestem grafikiem, który ma za sobą przeszłość projektanta, łatwiej było mi się przestawić na dawny styl, niż gdybym był malarzem. Pastisz jest wpisany w główny nurt mojej twórczości – podkreśla profesor. Większych trudności przysporzyła za to sama praca w kościele, którą trzeba było często wykonywać w bardzo niewygodnych pozycjach. – Przez kilka godzin dziennie człowiek był wygięty w pałąk, a na dodatek nie widział efektu swojej pracy, bo u góry wszystko wygląda inaczej niż na dole – tłumaczy prof. Kluska. – U góry robi się dziwne rzeczy, żeby na dole wyglądało to normalnie. Na przykład cienie na twarzy maluje się zieleniami. Do tego potrzebna jest konkretna wiedza malarska. Ale i tak zdarza się, że efekt jest zaskakujący dla malującego…
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski