Dom Opieki Społecznej im. ks. Jana Schneidera. Przy wejściu pod obrazem ks. Schneidera siedzi pan Władeczek w kaszkiecie. – Pilnuję, to mój dom – wyjaśnia.
Siostra Teresa lepi pierogi z truskawkami. – Najważniejszym dniem w życiu był dzień moich święceń, powtarzał nasz ksiądz założyciel Jan Schneider – opowiada. – Wymyśliłam sobie, że ten artykuł tak będzie zatytułowany. W brewiarzu nosi zdjęcie ks. założyciela sióstr Maryi Niepokalanej w ramkach z suszonych płatków róż. – To jedyne oryginalne, musiał być niewysoki, czarnowłosy, z zakolami na czole – opisuje.
Przedtem pracowała we Włoszech, w Pompejach. Jako pielęgniarka na chirurgii. W 2000 r. zdobyła tytuł menegera pielęgniarskiego, czyli siostry oddziałowej. Wróciła do kraju. Trafiła do Malczyc (znanych z radia, codziennie podają stąd poziom wody na Odrze). Jest pielęgniarką w Domu Opieki Społecznej Caritas im. ks. Jana Schneidera. – We Włoszech była duża rotacja pacjentów, tu stale ci sami – opowiada. – Uczę się ich kochać, jakby byli moimi dziećmi.
Siostry wróciły do Malczyc
– Trzeba nagłaśniać ojca założyciela – tłumaczy. – 2 lipca w parafii obchodzą 157. rocznicę święceń kapłańskich sługi Bożego ks. Jana Schneidera. Będzie przemówienie ks. Józefa Swastka. To historyk, bardzo pomaga w procesie kanonizacyjnym. Potem przedstawienie młodzieży gimnazjalnej. Ta grupka wpada na herbatę, kakao, pośpiewa nam.
Dom podlega Powiatowemu Centrum Pomocy Rodzinie w Środzie Śląskiej. Wybudowano go 3 lata temu, na 25-lecie pontyfikatu Jana Pawła II, z inicjatywy pochodzącego stąd bpa Edwarda Janiaka. S. Teresa, przełożona, pracuje tu z s. Esterą – księgową. To ona na święta przywozi po kilkoro dzieci niepełnosprawnych z ośrodka, gdzie pracowała. – Nasi podopieczni zaczynają wtedy myśleć o innych, czują się jak babcie i dziadkowie – opowiada s. Estera.
Do Malczyc siostry Maryi Niepokalanej trafiły w 1900 r. Jeszcze nie było kościoła, zamieszkały u kowala. Pracowały wśród chorych. Założyły szkołę robót ręcznych, ochronkę, prowadziły zajęcia dla dzieci robotników, pracujących latem na barkach na Odrze. Po wojnie ich dom zakonny zajął szpital wojskowy, potem ośrodek zdrowia. Zabierali im kolejne piętra, aż wypchnęli na strych. W końcu musiały się wyprowadzić. Nowy dom to powrót sióstr w swoje strony.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych