Ulicami Mediolanu ciągnął kolorowy tłum. Tysiące młodych szło z flagami, głośno śpiewając pieśni. Derby Interu z Milanem? Nie. 28. Europejskie Spotkanie Młodych.
Na ostatni tydzień 2005 roku do stolicy Lombardii zjechało pięćdziesiąt tysięcy młodych z 42 krajów świata. Najłatwiej można było wpaść na Polaków. Po barwnych uliczkach Mediolanu kręciło się ich 12 tys. Dwukrotnie więcej było Włochów, którzy ściągnęli tu z całej Italii.
Spotkanie odbyło się po raz pierwszy bez założyciela wspólnoty z Taizé – brata Rogera. Wielkim marzeniem zamordowanego w sierpniu ubiegłego roku mnicha w białym habicie było rozszerzenie pielgrzymki zaufania poprzez ziemię na kraje Europy Wschodniej. Doczekał się. Do Mediolanu przyjechało kilka tysięcy Litwinów, Rosjan i Ukraińców.
Bracia z Taizé wybrali włoskie miasto już po raz drugi. Ujęci gościnnością, z jaką spotkali się w 1998 r., postanowili wrócić do stolicy Lombardii. Podobnie jak przed siedmiu laty młodzi zostali życzliwie przyjęci przez rodziny w ponad 400 parafiach Mediolanu i okolic. Do południa spotykano się w małych grupkach dyskusyjnych. Zastanawiano się nad sposobami odnawiania wewnętrznego pokoju, misjonarki Matki Teresy z Kalkuty dzieliły się doświadczeniem pracy z najbardziej ubogimi, a przedstawiciele Żydów opowiadali o tradycji gościnności w ich religii. Szukano też odpowiedzi na pytanie, co chrześcijanie mogą przeżywać wspólnie z wyznawcami islamu.
Na kilka dni Mediolan stał się prawdziwym tyglem nie tylko kultur, narodów i języków, ale również pogody. Na zmianę padał gęsty śnieg lub prażyło słońce. Ulice miasta, a zwłaszcza teren hal targowych Fiera, zamieniały się w miejsca zabaw.
– Nagła śmierć brata Rogera była dla naszej wspólnoty bardzo bolesnym przeżyciem. Ta tragedia na zawsze pozostanie tajemnicą – opowiadał brat Alois, nowy przełożony francuskiej wspólnoty. Bracia z Taizé rozdawali niedokończony list, pisany tuż przed śmiercią przez ich założyciela.
16 sierpnia po południu, w dniu swojej śmierci, brat Roger zawołał jednego z braci i powiedział: „Zanotuj dokładnie te słowa!”. Nastała długa cisza, mnich próbował sformułować swoją myśl. Po chwili rozpoczął: „O ile nasza wspólnota w rodzinie ludzkiej tworzy warunki, aby poszerzało się...”. Tu zatrzymał się, zmęczenie nie pozwoliło mu dokończyć zdania. Tak właśnie kończy się przesłanie, które bracia przetłumaczyli na 57 języków. Jest jak hejnał z wieży mariackiej: urwane, niedokończone.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz