Moskwa niczym szczególnym mnie nie zaskoczyła. Tak sobie to miasto wyobrażałem. Nie jest ani specjalnie piękna, poza oczywistymi wyjątkami, ani też specjalnie brzydka.
Morze mało ciekawych budynków rozciągniętych na olbrzymiej przestrzeni. Wiele z nich jeszcze z wyraźnym piętnem minionej epoki. I tylko gdzieniegdzie wśród nieciekawej zabudowy świecą złocistym blaskiem cebulaste kopuły małych cerkwi. Jedne jakimś cudem przetrwały i teraz są odnawiane. Inne powstają w miejsce zburzonych, jak chociażby słynna cerkiew Chrystusa Zbawiciela, w spektakularny sposób zniszczona aż do fundamentów, a współcześnie w równie spektakularny sposób odbudowana. Jest jednak chyba zbyt nowa, by dobrze się w niej modlić. Bardziej nadaje się do podziwiania niż do modlitwy.
W moim wyobrażeniu Moskwy były też ulice. Koniecznie bardzo szerokie. I rzeczywiście takie są. Wypełnione samochodami. I tu pierwsze zaskoczenie. Ogromna liczba bardzo luksusowych aut. Ale w niedzielę samochody, również te najbardziej luksusowe, ustąpiły miejsca procesji eucharystycznej. Na rogatkach ulic wokół moskiewskiej katedry stanęli rosyjscy milicjanci, by zatrzymać ruch i zrobić miejsce dla procesji. To w mojej wyobraźni o Moskwie w żaden sposób się nie mieściło. No bo jak tu wpasować monstrancję, baldachim, ministrantów z dzwonkami, nawet małe dziewczynki sypiące kwiaty w moskiewską rzeczywistość. A jednak to się stało. Zresztą nie po raz pierwszy. Bogu niech będą dzięki.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk