Mam swojego apostoła i nie zawaham się go użyć. Pod tym względem Kościół XXI wieku nie różni się wiele od Kościoła pierwszych wieków.
03.01.2023 14:57 GOSC.PL
„Myślę o tym, co każdy z was mówi: «Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa». Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni?”, pisał św. Paweł do chrześcijan w Koryncie (1Kor,12-13). Nie oni pierwsi, i nie oni ostatni musieli zmierzyć się z tym napięciem, które jest równocześnie naturalne i zgubne dla życia Kościoła.
Naturalne – bo Kościoła doświadcza się konkretnie, w konkretnej wspólnocie, z konkretnymi ludźmi, z konkretnymi przewodnikami w wierze, z ich osobistymi predyspozycjami, z ich konkretną wrażliwością, cechami osobowości, zdolnościami, ale też słabościami, wadami, grzechami.
Żegnamy Benedykta XVI - teksty, analizy, zdjęcia
Zgubne – bo naturalne różnice traktujemy często jako budulec radykalnej opozycji wobec „tego drugiego”, który doświadczył Kościoła z zupełnie innymi ludźmi, którego droga (do) wiary biegła zupełnie innym rytmem, była naznaczona zupełnie innymi spotkaniami, wydarzeniami, a tym samym ma inną wrażliwość, potrzeby, oczekiwania.
Naturalność tego napięcia wyraża się w tym, że jednym bliższy jest rozmach ewangelizacyjny pontyfikatu św. Jana Pawła II, jego antropologia zawarta w encyklikach, gesty, spotkania i przeniknięte przemyślaną historiozofią homilie; innym bliższa jest teologiczna precyzja i głębia Benedykta XVI, jego liturgiczna wrażliwość czy stanowczość w walce z nadużyciami w Kościele; inni z kolei odnajdują się w spontaniczności Franciszka, w jego głębokich i prostych katechezach, w bardziej przystępnym języku dokumentów… Ba, naturalne jest również i to, że w każdym z tych pontyfikatów każdej z tych grup czegoś brakuje: jedni wskażą na nietrafione decyzje personalne Jana Pawła czy brak pełnego zrozumienia Ameryki Łacińskiej; drudzy będą narzekać na brak spontaniczności Benedykta czy nadmierną, ich zdaniem, otwartość na tych tradycjonalistów, którzy nadal kontestują Sobór Watykański II; inni z kolei będą wypominać Franciszkowi zbyt spontaniczne, nieprecyzyjne wypowiedzi w sprawach moralnych czy np. w kwestii rosyjskiej agresji na Ukrainę…
Problem powstaje wtedy, gdy z tych braków – obiektywnych lub wykreowanych – ktoś chce tworzyć opozycję jednego papieża przeciwko drugiemu, a tym samym jednego „obozu” wyznawców (sic!) przeciwko drugiemu. Parafrazując przytoczone wyżej słowa św. Pawła, można powiedzieć: To nie Jan Paweł II został za nas ukrzyżowany, nie zostaliśmy też ochrzczeni ani w imię Benedykta XVI, ani w imię Franciszka.
Jednym ze źródeł tych podziałów jest nasza nieumiejętność pogodzenia się z faktem, że chrześcijaństwo jest naprawdę KONKRETNE, a nie „ogólne”; że Chrystus stał się KONKRETNYM człowiekiem, a nie człowiekiem w ogóle. – Pamiętajmy, że chrześcijaństwo w każdym ze swoich wymiarów jest wcielone. To znaczy, że każdy z tych papieży inaczej stawiał punkty ciężkości, bo każdy z nich jest innym człowiekiem. Inne wydarzenia biograficzne i historyczne ich rzeźbiły. Jest w tym jakaś wielka pokora Boga. On się posługuje ludźmi, którzy ze swej istoty nie obejmują całości – mówił mi blisko 10 lat temu ks. prof. Jerzy Szymik. Kontekstem naszej rozmowy była decyzja Benedykta XVI o ustąpieniu. I tak, jak tuż po jego wyborze pojawiały się komentarze w rodzaju „oj, Jan Paweł II to nie jest”, tak po jego ustąpieniu, tuż po wyborze Franciszka, można było usłyszeć: „Kościół w dobrych rękach to już był”.
Podobne szemranie pojawia się nawet teraz – w czasie, gdy Kościół ma szansę przeżyć głębokie rekolekcje za sprawą śmierci i pogrzebu Benedykta XVI, niektórzy nie wytrzymują i „muszą” zauważyć nawet takie drobiazgi, jak ten, że ciało zmarłego zostało wywiezione „bieda busem i bez krzyża” (autentyczny komentarz z wczoraj), z oczywistym pytaniem „ktoś za to odpowiada”, czy też: „papież Franciszek nawet się nie pofatygował do zmarłego”. Pal sześć, że to Franciszek właśnie był u Benedykta tuż przed śmiercią i jako pierwszy przybył też już po zgonie, pal sześć, że ciało zmarłego papieża emeryta wystawione jest w Bazylice św. Piotra, że przez kilka dni będzie można oddać mu hołd, że uroczystościom pogrzebowym będzie przewodniczył papież Franciszek – to wszystko jest nieważne w sytuacji, gdy można znowu zademonstrować swoją „przynależność” frakcyjną: ja jestem Apollosa, a ja Pawła… ja Benedykta, ja Franciszka, a ja nadal Jana Pawła…
We wspomnianej rozmowie ks. Szymik, mówiąc o naszym problemie z akceptacją faktu, że kolejni papieże nie obejmują całości, tylko są konkretnymi ludźmi, ze swoimi ograniczeniami, powiedział również: – Mało tego: Syn Boży, stając się człowiekiem – proszę to dobrze zrozumieć – nie obejmował całości! Bo nie da się być inaczej człowiekiem. Jeśli On umarł w wieku 33 lat, to nie wiedział, co znaczy demencja 89-latka. Jeśli był Żydem, to nie wiedział, co to znaczy żyć w skórze Eskimosa. I to jest bardzo ważne dla chrześcijaństwa. Tylko tak się jest człowiekiem. Ułomnie. Jednorazowo. Nie jest się człowiekiem „jako takim”. I po Benedykcie przyjdzie kolejny papież, a Bóg wykorzysta jego charyzmaty. Widocznie charyzmatem Benedykta XVI było to, żeby zaakcentować takie cechy, których nie miał Jan Paweł II. I odwrotnie (…) Nie wszyscy mają być Benedyktami, to jasne. Mieliśmy bardzo dobrego papieża, który jest tylko człowiekiem. Eskimosi mają do dzisiaj problem z chlebem i winem. Nie wiedzą, co to jest. Foka, tran, owszem, ale chleb i wino? Czy Pan Bóg ich na dudka wystrychnął? Czy nie mógł się wcielić na tyle ogólnie, żeby wszystkie kultury go pojęły? Dlaczego musimy wgłębić się w hebrajski i grekę, żeby dotrzeć do samego sedna chrześcijaństwa? I czy nie mógł zamienić wszystkich kamieni w chleb? To ulubione formy działania Wszechmocnego: bezbronne dziecko z Betlejem, peryferie historii i geografii, wdowi grosz, ziarenko gorczycy. Antypody pychy. Bóg tak działa (…). Za parę dni będzie konklawe [rozmowa, przypominam, toczy się w marcu 2013 roku]. I tak, jak przed ośmiu laty wyborem Benedykta XVI, w samym środku straszliwego smutku po Janie Pawle II – być może najważniejszym człowieku mojego życia – powiedział nam Bóg: Nie zostawię was sierotami – tak za parę dni mój Kościół powie mi znowu: teraz jego słuchajcie. Moja katolicka dusza to wie i temu ufa.
Jacek Dziedzina