– To stało się na samym początku modlitwy, kiedy śpiewaliśmy pierwszy kanon – opowiada drżącym głosem Natalia Tomanek, studentka z Katowic. – Nagle rozległ się straszny krzyk, zrobiło się zamieszanie.
W Taizé zapanowała cisza. Spotkania odbywają się normalnie, ludzie dzielą się tym, co przeżyli, ale jest zupełnie inaczej. Szokiem jest nie tyle sama śmierć, ale jej wstrząsające okoliczności. Był uosobieniem pokoju, zaufania, łagodności. Umarł podczas modlitwy, zabity jak baranek.
– Trudno uwierzyć w to, co się stało i w jaki sposób się stało – mówi brat Krzysztof, Polak należący do wspólnoty z Taizé. – Brat Roger pokazywał, że Bóg jest miłością. Odwaga życia dla tej miłości jest najpiękniejszym świadectwem, jakie pozostawił.
Joanna Brożek, dziennikarka z Katowic, pojechała do Taizé po raz pierwszy 11 lat temu. Z ciekawości i, jak wielu Polaków, by zobaczyć kawałek Francji. – Udało mi się dopchać do brata Rogera po modlitwie. Zapytał, skąd jestem. Kiedy odpowiedziałam, że z Polski, uśmiechnął się. Położył dłonie na mojej głowie i powiedział: miej zawsze cichą ufność w Bogu! Proste słowa, a zmieniły we mnie wszystko. Zaczęłam sama otwierać Pismo Święte, angażować się w życie Kościoła. W jego twarzy, oczach była wielka ufność.
Magda Anioł, popularna wokalistka muzyki chrześcijańskiej, była w Taizé w lipcu tego roku. – Swoją osobowością przypominał mi Jana Pawła II. Emanowało z niego jakieś ogromne ciepło. Starałam się modlić blisko niego. Wokół zawsze były dzieci. Malowały dla niego rysunki, także moja córka Dominika. Jestem szczęśliwa, że zdążyłam go spotkać. – Był samą miłością – wspomina Magda z Gliwic – bardzo wrażliwym człowiekiem. – Rozmowy z nim zmieniły moje życie – wyznaje Jacek, który pracował w Taizé przez dwa lata jako wolontariusz.
Śmierć brata Rogera zbiegła się z rozpoczęciem Światowych Dni Młodzieży w Kolonii. Zdążył jeszcze wysłać serdeczny list do Benedykta XVI, niejako usprawiedliwiając swą nieobecność w Kolonii. Obiecał, że będą tam bracia, a on sam będzie obecny duchem. Uczestnicy XX Światowych Dni Młodzieży dowiedzieli się o śmierci brata Rogera w środę rano. Dla wielu z nich ten stary człowiek w białym habicie był idolem. W miejscach spotkań, w kościołach ustawiono jego zdjęcia. Odprawiono Mszę świętą w katedrze. Pojawiły się łzy. W kolońskim kościele św. Agnieszki odbyło się całodobowe czuwanie Wspólnoty z Taizé. Modlitwa kanonami – łagodnymi jak brat Roger: „Z Tobą ciemność nie będzie ciemna wokół mnie”. Popłynął śpiew kojący ból, przywracający nadzieję. Kolońskie spotkanie toczy się dalej swoim rytmem, młodzi świętują, cieszą się sobą, witają Papieża. Pożegnanie brata Rogera schodzi na dalszy plan. Tak było zawsze, kiedy żył. Starał się nie koncentrować uwagi na sobie. Ważny był Jezus i młodzi. On sam chciał być w cieniu. Tak jest i teraz.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz