Jeśli podoba ci się program partii, ale nie chcesz głosować na ich kandydata z twojego okręgu, możesz wziąć zaświadczenie i głosować gdzie indziej
Gdyby na serio brać niektóre opinie, to za tydzień nic nie będzie takie, jak przedtem. Na szczęście nasza demokracja skończyła już 18 lat. Dorosły elektorat słabiej wierzy w krasnoludki i mniej się boi "czarnego luda". Coś się pewnie zmieni, zwłaszcza w życiu tych kandydatów, którzy się do parlamentu nie dostaną, ale wszelkie pogłoski o radykalnej rewolucji wydają się przesadzone.
Zresztą mówiono już nieraz jak wiele od wyniku wyborów zależy. Słyszeliśmy to tak często, że zdążyliśmy się uodpornić na groźby dekomunizacji, rekomunizacji, "siekierezady", izolacji, faszyzacji, teokracji, autorytaryzmu, elitaryzmu, oligarchii i anarchii. Nie boimy się nawet zniesienia podatków ani tysięcy kilometrów autostrad. Nauczyliśmy się już, że politycy muszą nas czymś zainteresować i raz na parę lat śmieszą, tumanią i straszą: to taki spektakl, coś dla świata pracy.
Gdyby traktować poważnie słowa padające podczas kampanii, można by popaść w rozstrój nerwowy. Ale na szczęście nie wszystkim trzeba się przejmować. Kłócą się? Puszą się? Skaczą sobie do oczu? Przechwalają się? No cóż, podobne zjawiska w okresie godowym można obserwować również w innych populacjach zamieszkujących nasze pola, lasy, wody i przestworza. Na ogół owe groźne pohukiwania, majestatyczne rogi i błyszczące kły nie czynią zbyt wiele szkody w obrębie własnego gatunku, więc może i tym razem walka skończy się bez ofiar. Zresztą nawet politycy traktują owe starcia z przymrużeniem oka: podczas debaty z premierem były prezydent Kwaśniewski namawiał, żeby rozmówcy byli poważni i nie brali na serio reguł spotkania. Kwaśniewski powtarzał mantrę "trzeba rozmawiać" i natychmiast przerywał interlokutorowi. Tak jak wiele innych pojęć, "rozmowę" politycy rozumieją bowiem inaczej niż elektorat, który naiwnie sądzi, że składa się ona z mówienia i słuchania.
Choć wiele spraw pojmujemy inaczej, to przecież nie powinniśmy nie doceniać wysiłków orłów, sokołów, pawi, kogutów i jeleni walczących o nasze względy. Po pierwsze, ktoś z nich i tak będzie rządził, praw demokracji się nie zmieni. Po drugie, jeśli sądzisz, że twój jeden głos zbyt mało znaczy, to namów rodzinę i przyjaciół – będzie was więcej. Po trzecie, jeśli podoba ci się program partii, ale nie chcesz głosować na ich kandydata z twojego okręgu, zawsze możesz wziąć zaświadczenie, zrobić wycieczkę krajoznawczą i głosować w pięknych okolicznościach przyrody. Po czwarte, jeśli postawisz na zwycięzcę, to masz prawo się cieszyć. Jeśli na przegranych, to masz prawo potem powiedzieć "a nie mówiłem?".
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim