Postuluję, by podczas wyświetlania mózgojadów jedna trzecia ekranu była wypełniona ostrzeżeniem „Serial zabija rozum w odcinkach”
Kiedyś się śmiałem, ale teraz coraz częściej dostrzegam, że jedyną pozytywną stroną sklerozy jest to, że nie boli. Jeśli oczywiście pominąć ból nóg, bo zapominalscy muszą się sporo nachodzić. Z drugiej strony bezbolesność sklerozy oraz głupoty jest przyczyną wielu nieszczęść, przed którymi jednak naczelny lekarz kraju nie ostrzega.
Ludzie koncentrują się na tych dolegliwościach, które strzykają, kłują, gniotą, krzywią postawę i osłabiają mięśnie. Chodzą więc do lekarzy, fizjoterapeutów, czasem znachorów, katują wszystkie członki na nowoczesnych narzędziach tortur w salach gimnastycznych (ŕ propos: ostatnio pewien Amerykanin pytał mnie, jak się po polsku nazywa „gym”; zdziwił się, że gym to gym albo fitness center). Za to ćwiczenia mózgu nie cieszą się zbytnią estymą.
Owszem, istnieją rozrywki umysłowe, ale już na przykład wszelkie próby skłonienia młodzieży do czytania lub (cóż za pomysł!) rozwiązywania zadań matematycznych są uważane za karę szczególnie okrutną i niepotrzebną, jakby to określiła konstytucja USA. Istnieje tendencja, by uczyć wyłącznie tego, co się w życiu przyda (a któż to może wiedzieć?), choć nikt nie kwestionuje przydatności pompek, zwisów, przysiadów i podskoków – raczej rzadko przydatnych poza salą ćwiczeń.
Podobnie rzecz się ma z odżywianiem. Z uporczywością zasługującą na uznanie główne media apelują, przestrzegają i straszą: chipsy, batoniki, lemoniady to prosta droga do otyłości, chorób i podwyższenia kosztów ochrony zdrowia. Te same media nie mają oporów, by zbijać kasę na emisji programów, które pewna młoda matka określa bardzo trafnie, zakazując swemu dziecku oglądania „mózgojadów” dłużej niż pół godziny dziennie.
Mają swoje mózgojady dzieci, skazane na kretyńskie kreskówki, mają swoje i dorośli. Kiedyś uważano kobiety spędzające czas w oknie lub na klatce schodowej i pasjonujące się podglądaniem i podsłuchiwaniem bliźnich za relikt przeszłości, który zniknie wraz z pokonaniem analfabetyzmu. Powszechna alfabetyzacja kraju rzeczywiście się przydała, bo dzięki niej można w programie telewizyjnym odczytać porę nadawania ulubionego serialu. Ale postęp nauki wyeliminował i ten powód do nauki czytania, ponieważ pstrykając pilotem z dużym prawdopodobieństwem trafi się na jakiś serial, bliźniaczo podobny do wszystkich innych. Jako obywatel postuluję, by podczas wyświetlania mózgojadów jedna trzecia ekranu była wypełniona ostrzeżeniem „Serial zabija rozum w odcinkach”, a druga trzecia apelowała „Nie zmuszaj dzieci do biernego wchłaniania bzdury”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim