Im dany kraj bardziej przestrzega praw człowieka, tym mniej praw ma kierujący pojazdem
W domu powieszonego nie mówi się o sznurze. Nie wiem, czy mogę w tym miejscu wspominać o wakacjach. Zdarza się bowiem, że ten felieton czytają politycy, a oni są tak zapracowani, że myśl o urlopie może ich niepotrzebnie zdenerwować, a w dodatku sprowokować do napisania listu do redakcji, co odrywa od obowiązków.
Niewdzięczny elektorat myśli jednak o sobie i jeśli go stać, to cieszy się na wyjazd, a jeśli go nie stać, to marzy. Jeszcze nie tak dawno temu wyjazd oznaczał postój w kolejce po bilety kolejowe do miejsca przeznaczenia i kolejny postój tamże, po miejscówki na powrót, bo z jakichś tajemniczych powodów nie było możliwości ich nabycia na dworcu macierzystym.
Po latach transformacji ustrojowej PKP przekonała ostatnich niedowiarków, że jest firmą specjalnej troski, więc miłosierni Polacy coraz rzadziej decydują się na wykorzystanie niepełnosprawnej infrastruktury i kulejącego taboru. Tak jak w socrealizmie traktory zdobywały wiosnę, tak w realnym kapitalizmie lato zdobywają samoloty. Niektórzy wierzą w to bezgranicznie, a potem muszą biwakować na lotniskach w ciepłych krajach, oczekując na miłosierdzie tanich linii. Pozostaje samochód, choć tajemnicze siły (bo przecież nie politycy, którzy pracują dla naszego dobra) jakoś samochodów nie lubią i zmotoryzowanym turystom robią wbrew.
Ceny benzyny rosną, ropa goni benzynę, a gaz sposobi się do pościgu. Na całym świecie coraz szybsze i bezpieczniejsze samochody muszą coraz wolniej jeździć z włączonymi światłami. Im dany kraj bardziej przestrzega praw człowieka, tym mniej praw ma kierujący pojazdem. Musi zapiąć pasy, kupić sobie gaśnicę i kamizelkę odblaskową (tymczasem rowerzyści i piesi nie muszą nosić żadnych odblasków; czyżby ich bezpieczeństwo było mniej ważne?). Kierowca musi też mieć wypchany portfel, bo za przewinienia płaci od razu, bez zawieszenia i bez szans odwołania do trybunału w Strasburgu, jak pani Beger, której nieszczęściem jest posłowanie do Sejmu (szanowna pani, nie jest pani osamotniona, my wszyscy uczestniczymy w tym nieszczęściu). Kierowca musi ponadto mieć ważne prawo jazdy.
Nie chodzi o to, by udowodnił na nowo swoje umiejętności lub żeby wykazał się nowymi. Nie – chodzi o nowy kartonik, za który trzeba zapłacić i którego brak jest karany po 1 lipca. Ktoś to wymyślił, ktoś na tym zarabia, kierowcy płacą, a media narzekają, że Polacy, jak zwykle, czekają do ostatniej chwili z wymianą. Czy nikt już nie widzi, że ktoś kradnie nasz czas, nasze pieniądze i naszą wolność? Nie – bo chodzi tylko o wolność kierowców.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim