Zaczęłam z moim 3-latkiem chodzić do kościoła. Niestety, niezbyt nam to wychodzi, bo syn uważa, że to miejsce do zabawy, chce swobodnie wędrować, biegać, a po dosyć krótkim czasie wyjść.
Martwi mnie jego zachowanie, bo przecież tyle już rozumie. Chcę, by chodzenie na Mszę weszło mu w krew. Czy robię coś nie tak?
Mama
Trzylatek nie musi być grzeczny w kościele. W tym wieku nie musi chodzić do kościoła. Siedzenie w bezruchu przez prawie godzinę – to jest wbrew naturze trzylatka. Można synkowi opowiadać w ciekawy sposób o kościele, o tym, kto tam mieszka. Można z pójścia do kościoła zrobić niezwykłą wyprawę, postarać się, by syn był wybiegany, trochę zmęczony. Znaleźć odpowiednie miejsce, gdzie nie będzie nikomu przeszkadzał, i ciągle mu cichutko podpowiadać, co ma robić – śledzić księdza, czytać książeczkę, oglądać figury, przesuwać paciorki różańca, wrzucić pieniążek itd. Ale jeśli syn nie daje rady, trzeba zrezygnować, bo inaczej Pani nic nie ma z Mszy, a jeszcze innym przeszkadzacie, a nawet powstają złe skojarzenia. Nie jest to problem, którym należałoby się przejmować.
Co kilka miesięcy można sprawdzać, czy już można zabierać syna na Mszę. Jednak warto wchodzić z nim do kościoła w czasie spacerów. W pustym kościele dzieci od razu zachowują się cicho. Samo słownictwo powinno być naturalne, np. „Idziemy odwiedzić Pana Jezusa. Powiemy Mu, jak świetnie się dzisiaj bawiliśmy”. Prostymi słowami mówi Pani do Boga o sprawach ważnych dla dziecka, o sprawach mu bliskich. A potem chociaż krótko Pani się modli, a ono to widzi. Ważniejszy od spokojnego siedzenia na Mszy jest teraz nawyk mówienia do Pana Boga i Wasz przykład. Bo syn ma wiedzieć, że rodzice chodzą do kościoła, że to taki stały i niezwykle ważny punkt każdej niedzieli.
Rodzice chcą przyśpieszać kolejne etapy. Jednym z nich jest właśnie wspólne chodzenie do kościoła. O ile ten entuzjazm wykazują rodzice trzylatków, to czasami tracą rodzice nastolatków. Radzę zbierać energię na tamte chwile. Bo nie wiadomo, czy rówieśnicy nie będą go odciągać. Obecnie ważniejsze jest kształtowanie innego poziomu jego religijności. Wyjaśnię na przykładzie. Oto babcia wjeżdża do zatłoczonego centrum miasta z wnuczką. Zdenerwowana kobieta nie potrafi wykonać manewru. Wnuczka mówi głośno: „Święty Krzysztofie, zatrzymaj ruch, bo babcia musi nawrócić”. Jezdnia pustoszeje. Babcia uczyła dziecko modlitwy, ale ono przypomniało o tym, że „to działa”. Taką postawę mówienia Bogu o wszystkim może Pani teraz kształtować.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Iza Paszkowska , polonistka, matka 4 dzieci