Jesteśmy małżeństwem z pięcioletnim stażem i wnet narodzi się nasze trzecie dziecko. Bardzo się z tego cieszę, taka rodzina była i jest moim marzeniem. Niestety, już nie wytrzymuję w domu. Robię się coraz bardziej nerwowa i przykra
Przez te wszystkie lata nigdzie nie wyjechaliśmy. Mąż przyjeżdża do domu na weekendy, ale zawsze jest wiele spraw wymagających jego uwagi i czasu. Dlatego ostatnią rzeczą, na jaką ma on ochotę, jest wyjazd. Wiem, że małżeństwo to kompromis i liczenie się z potrzebami drugiej osoby, ale czuję, że muszę wyjechać chociaż na kilka dni.
Przemęczona
Pamiętam dobrze te odczucia. To skutki przemęczenia, a teraz lęku przed kolejnym wyzwaniem. Dlatego polecam krótki wyjazd, by nabrać oddechu i dystansu. Mąż z pewnością to zrozumie, należy mu to jasno powiedzieć. Chociaż realizuje Pani swoje marzenia, to jesteście obecnie z mężem na etapie kompletnie różnych potrzeb. Pani problemy wynikają z jednostajności codziennych obowiązków, z poczucia osamotnienia. Przede wszystkim nie trzeba udowadniać sobie i całemu światu, że powołanie do bycia mamą znaczy, że zawsze jest Pani zadowolona i uśmiechnięta. Proszę nie wymagać od siebie za dużo. Uczyć się urządzać jakieś chwile dla siebie, szukać takich zajęć, które sprawiają przyjemność. Nic złego w takim chwilowym oderwaniu się od rzeczywistości. Dzieci szybko rosną. Niech nie mają wspomnień spiętej i ciągle niezadowolonej mamy. Podejrzewam, że bardzo wysoko postawiła sobie Pani poprzeczkę i pozbawiła się przez to radości bycia z dziećmi w domu. Mama zajmująca się rodziną wcale nie musi mieć idealnie czysto i być ze wszystkim gotowa. Ważniejsze są zabawy, które wciągną też Panią, a im pozwolą na piękny rozwój. Proszę uważać na kulturę masową, na chwytliwe hasła powtarzane na okrągło i wpadające w ucho. Wmawiają, że trzeba odpoczywać, realizować się, spełniać. Jeśli do tej argumentacji dojdzie dalsza rodzina, która w dobrej wierze będzie się martwiła o przemęczoną mamę, to faktycznie „można zwariować”. Wydawało mi się do niedawna, że mam bardzo dużo obowiązków, ale gdy odwiedziłam moją rówieśniczkę i poznałam jej tryb życia, to się zawstydziłam. Tymczasem ona jest zadowolona i wszystko traktuje naturalnie.
Nic złego się u Was nie dzieje, po prostu wpada w panikę, bo termin rozpoczęcia rodzinnego podróżowania jeszcze się opóźni. Codzienność jest jak obraz, który lepiej się widzi z oddalenia. Mąż wyjeżdża, tęskni i wraca. Pani tkwi we wnętrzu i przestaje doceniać jego piękno. Poza tym nic w tym złego, że są chwile słabej odporności psychicznej. Proszę pozwolić sobie pomagać, nie musi być Pani jak szkolna prymuska zawsze przygotowana do lekcji. Podejrzewam, że wiele czytelniczek chętnie by się z Panią zamieniło, bo marzą o takiej rodzince, o zapobiegliwym mężu. Są domatorzy i osoby, które źle się czują na urlopach. Jakoś to w przyszłości rozwiążecie. Myślę, że bardzo wiele zależy od nastawienia. Ważne, by w każdej sytuacji umieć cieszyć się drobiazgami. Proszę pomyśleć biblijnie, że „wszystko ma swój czas”. Jest czas małych dzieci i przebywania w domu, ale nadejdzie czas nastolatków, wspólnego podróżowania i zwiedzania.
Jeśli chcesz zadać pytanie w sprawie problemów w rodzinie napisz do mnie: ipaszkowska@goscniedzielny.pl
lub na adres redakcji: skr. poczt. 659, 40-042 Katowice
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Iza Paszkowska , polonistka, matka 4 dzieci