Jestem zmęczona naszą 16-letnią córką, która traktuje nas jak wrogów, uważa, że mamy obowiązek ją utrzymywać, a ona niczego nie musi. Przestała chodzić do kościoła, mówi, że Bóg nie jest jej potrzebny.
Pogorszyła się w nauce, nie chce ćwiczyć do szkoły muzycznej. Bardzo się zgrywa, ma kilka osobowości w zależności od tego, z kim się zadaje, a mimo wszystko jest wrażliwa. Jak ją traktować, na co jej pozwalać?
Zmęczona mama
Nastolatek też jest zmęczony sobą, ukrywaniem dobroci, która w nim tkwi. Świat oferuje mu tyle kolorowych atrakcji, a rodzice swoje wartości przekazują często w nudnawy, apodyktyczny sposób, a niekiedy sami nie stosują w życiu tego, o czym mówią, przekazują sprzeczne sygnały. Młodzież ocenia świat surowo, a błędy rodziców widzi bardzo jaskrawo. Miotają nimi sprzeczne uczucia, trwają w uporze, którego wcale nie chcą. Wydaje mi się, że córkę należy traktować poważnie, serio, z podkreślaniem tego, co w niej dobre, ale też bez kompleksów z powodu własnych niedociągnięć. Przypuszczam, że podczas czytania Pani listu niektórzy kiwają głowami z oburzenia i mają różne pomysły, które przywróciłyby normy w Waszym domu. Ale są i tacy, którzy dziwią się, że Pani narzeka na dziecko, które uczy się w dwóch szkołach, jest wrażliwe, poznało smak pracy fizycznej. Gdy córka filozofuje, że macie obowiązek ją utrzymywać, to można wesoło odparować, że liczycie już miesiące, bo za dwa lata ten obowiązek się kończy. Niech jednak wie, że otaczacie ją gorącą modlitwą. Warto dla niej poszukać sprawdzonych rekolekcji, znaleźć dobrze prowadzoną wspólnotę młodzieżową, charyzmatycznego kapłana. Trzeba się dopytać wśród innych rodziców. Jest tyle świetnych katolickich stron internetowych, można je fortelem „podrzucać”.
W okresie buntu i przekory nastolatek dostaje białej gorączki, gdy słyszy nieustanne pytanie o oceny i jest zaganiany do lekcji. Manifestuje swoją wolność, zaniedbując naukę i uważa, że tak uderzy w rodziców, którzy widzą w nim maszynkę na zdobywania dobrych ocen. Córka jest przekonana, że tylko rówieśnicy ją rozumieją, stąd serdeczność wobec nich, a oschłość wobec rodziny. Proszę się z humorem pocieszyć, że przecież mogłoby być gorzej. Najlepiej dostrzec w córce błądzącego człowieka, który potrzebuje pomocy, lecz jeszcze ją odrzuca. Co jakiś czas można bez poczucia winy podejmować próby nawiązania kontaktu. Może wspólny wyjazd albo choćby kobiece wyjście na zakupy z prośbą o pomoc w wyborze kosmetyków, strojów, z zaufaniem do jej gustu? Może mniej pouczania, a więcej radości? No i zawsze niezawodne modlitewne oddanie całego problemu Panu Bogu, skoro zmęczenie jest już tak duże, a porozumienie dalekie. Lekceważenie Was jest pozą, z którą córce też jest ciężko. Ta męcząca sytuacja nie jest znakiem czasu, bo konflikt pokoleń istniał od zawsze, jest motorem rozwoju, zmusza młodych do podejmowania prób samodzielnego życia. Polecam z Biblii II Księgę Królewską, która opisuje problemy Dawida z dziećmi. Po raz kolejny przypominam postawę ojca Syna Marnotrawnego – pozwolił mu odejść i spróbować samodzielności. Nie obraził się, nie przeklął syna, tylko niespokojnie czekał, aż ten zmądrzeje i wróci. Chyba brakuje nam jego cierpliwości i pokory.
Jeśli chcesz zadać pytanie w sprawie problemów w rodzinie napisz do mnie ipaszkowska@goscniedzielny.pl lub na adres redakcji skr. poczt. 659, 40-042 Katowice
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Iza Paszkowska , polonistka, matka 4 dzieci