Czy powinniśmy nagradzać finansowo nasze dzieci, np. za dobre świadectwo szkolne? Czy może raczej coś powinniśmy im w zamian kupić lub też opłacić, np. obóz letni?
Czy powinniśmy dawać dzieciom kieszonkowe? Starsza córka ma 16 lat, uczy się wzorowo, zaś młodsza, 14-latka, to w miarę dobra uczennica.
Rodzice
Te decyzje musicie Państwo podjąć razem i musicie być do nich przekonani.Ważne, by to była Wasza wspólna decyzja, byście byli do niej przekonani. Moja recepta wcale nie jest idealna. Jestem przeciwna nagrodom za naukę. Bo każde dziecko jest inne. Różne są ich zdolności, różną ilość pracy muszą włożyć. Do tego dochodzi osobowość dziecka – jedne są ambitne, zaradne, potrafią też wiele sobie wyprosić, załatwić, inne nieśmiałe, mało aktywne, wrażliwe.
Nauka to obowiązek dziecka. Dlatego nie różnicowałabym nagród pieniężnych i przedmiotowych, jeśli chcecie je dawać. Bo to może spowodować zazdrość, która ma wielką siłę niszczącą. Nagrody zawsze rodzą nieporozumienia, dlatego ja bym nie nagradzała ocen w sposób proporcjonalny do sukcesów. Natomiast koniec każdego roku, koniec semestru może być dniem radości rodziny. Niech córki wiedzą, jakie to dla Was ważne, że naukę traktują poważnie. To świetna okazja, by się gdzieś razem wybrać, by to było coś wyjątkowego.
Obóz letni jako nagroda – tego bym nie robiła. Bo chyba obie się starają, tylko jednej wychodzi lepiej, drugiej ciut słabiej. Zdolności to dar, trudno za niego płacić. Wakacyjne wyjazdy to kwestia możliwości finansowych rodziców, a nie nagroda lub kara. Można natomiast zapowiedzieć wcześniej, że za maturę będzie jakiś wyjątkowy prezent. Ale ocena nie powinna mieć znaczenia, bo to sprawa złożona. Kieszonkowe jest, moim zdaniem, dobrym pomysłem. Uczy trudnej sztuki odpowiedzialności i gospodarowania pieniędzmi. Tylko trzeba się zastanowić nad sumą i omówić zasady. Jeśli teraz zaczniecie dawać kieszonkowe, sprawdźcie, jak córki sobie radzą z jego wydaniem, pytajcie i omawiajcie, ale z jednoczesnym pozostawieniem pewnej swobody dokonywania wyborów, nawet niezbyt mądrych, by nauczyły się ponosić konsekwencje swoich decyzji. Dobrze, by dziewczyny nauczyły się trochę oszczędzać, zbierać też pieniądze na prezenty. Drobne, ale kupowane za pieniądze, które zaoszczędzą ze „swoich”.
Z obserwacji wiem, że na ogół dzieci z zamożnych, kulturalnych i mądrych rodzin cenią pieniądze i nie mają ich w nadmiarze. Dosyć szybko te rodziny zlecają dzieciom różne prace. Rodzice mało zarabiający miewają nieraz niepotrzebne kompleksy, za wszelką cenę starają się dorównać zamożniejszym, zaciągają nawet pożyczki. Dzieci bardzo szybko wyczują ich poczucie winy i przyjmą postawę roszczeniową. Ciekawe są obserwacje osób prowadzących szkolne sklepiki, relacje wychowawców kolonijnych, nauczycieli po zielonych szkołach. Okazuje się, że dzieci z uboższych rodzin wydają pieniądze bezmyślnie, nie szanują ich, nie planują wydatków i nie oszczędzają. By nie zepsuć dziecka, warto mu pomóc nauczyć się czekać na jakieś dobra, mieć marzenia, które zostaną spełnione po upływie jakiegoś czasu.
Jeśli chcesz zadać pytanie w sprawie problemów w rodzinie napisz do mnie ipaszkowska@goscniedzielny.pl lub na adres redakcji skr. poczt. 659, 40-042 Katowice
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Iza Paszkowska , polonistka, matka 4 dzieci