Państwo ma być dla obywateli, nie zaś obywatele dla państwa
Obserwując tzw. scenę polityczną, rzeczywiście czujemy się jak na widowni. Nie tyle gwoli dramaturgii akcji i wydarzeń (które zbyt często powielane mogą nużyć i wywołać przesyt), ile ze względu na świadomość, że oglądane widowisko nie jest za darmo. Wszystko to, co się dzieje, długie tyrady polityków, ich kłótnie, podchody, podsłuchy, walka o władzę, starcia międzypartyjne i wewnątrzpartyjne – wszystko to za nasze pieniądze. Gdy rządy są spokojne, mało się reklamujące, a politycy nie afiszują się zajmowaniem się sobą (i swoimi „wrogami”), mniej sobie uświadamiamy, jak drogie jest państwo. Natomiast gdy politycy sami demonstrują, jak łakomym kąskiem jest dla nich władza, zaczynamy domyślać się, na co idą nasze pieniądze. Płacimy duże pieniądze za to, że niektórzy lubią „bawić się w państwo”.
Sytuacja jest taka (i chyba dość długo jeszcze taka będzie), że narody organizują się w państwo i utrzymują je. Obywatele płacą podatki, bo chcą mieć swoje państwo wraz z całym jego „państwowym aparatem”, godzą się na funkcjonowanie administracji, policji, sądów, na kilkuset posłów i senatorów, na kadry urzędników, a także na działalność partii politycznych – czy to zawiązujących koalicje, czy to zwalczających się (podobno demokracja nie może obejść się bez partii politycznych, a te rzekomo mogą funkcjonować tylko za pieniądze z kasy państwowej, czyli „naszej”).
Po co to wszystko? Otóż obywatele fundują sobie państwo i utrzymują je, aby sobie ulżyć. Państwo ma być dla obywateli, nie zaś obywatele dla państwa. Sens państwa polega na tym, aby człowiek mógł część swoich codziennych trosk cedować na aparat państwowy. W pierwszym rzędzie chodzi o bezpieczeństwo. Aby każdy z nas nie musiał organizować sobie samoobrony ani zatrudniać ochroniarzy – działa policja mająca zagwarantować nam spokojne poruszanie się po mieście. Aby w razie sporu brał górę nie ten, kto silniejszy fizycznie, lecz ten, kto ma rację – działają sądy.
Bezpieczeństwo i ochrona praw osoby to podstawowe i pierwotne zadanie państwa. Nie tylko wygoda, ale względy praktyczne, możliwość najlepszego wykorzystania własnych zdolności, każą obarczyć państwo różnymi zadaniami koordynującymi, organizującymi solidarność, wspomagającymi, wspierającymi zwłaszcza wtedy, gdy trzeba pomocy. Do tego dochodzą pewne elementarne funkcje w zakresie promocji kultury, powszechnej oświaty, ochrony środowiska. I tyle. Bo spychanie na państwo coraz to nowych zadań powiększa zakres jego uprawnień i władzy, czyni jego aparat przedmiotem pożądania polityków, podraża jego koszty i w ogóle powoduje nastanie tego, co widzimy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego