Gdyby Maryja obliczała wszystko, tak jak dzisiejsze kobiety i ich mężowie, Boży Syn pewnie nie doczekałby się swego Betlejem
Siedziałem na murku jerozolimskiego placyku. Po prawej widziałem Ścianę Płaczu, nad nią złotą Kopułę Skały. Po lewej szerokimi schodami, w jakie zamienia się tu ulica, schodziła młoda Żydówka. Ubrana tak codziennie: długa dżinsowa spódnica, różowa bluzka z dzianiny, niebieska chustka, sandały na nogach. Na piersiach przepasana ciemnoniebieskim nosidełkiem z długimi końcami. Wystawały z niego dwie maleńkie nóżki, a przez materiał widać było kształt kilkutygodniowego niemowlęcia.
Widok mnie zelektryzował – zobaczyłem Miriam, jak z małym Jezuskiem schodzi ku świątyni. On wtedy też miał 40 dni. Sięgnąłem po aparat, duże zbliżenie, cichy trzask migawki, jest zdjęcie. Tylko mi Józefa brakuje. On tam wtedy też był. Też ubrany zwyczajnie, codziennie. Że inaczej ówczesne stroje wyglądały? Mało z tym. Nie wyróżniali się – ani Miriam, ani Józef, ani Mały od otoczenia niczym. Patrzę na to zdjęcie – twarz matki skupiona i pogodna, bacznie patrzy pod nogi. Ostrożnie stąpa. Całą sobą czuje tajemnicę życia, która jej została powierzona.
Wróciłem na główny plac. Patrzę, w cieniu drzew dwóch Hebrajczyków. Czarne garnitury, kapelusze, brody, pejsy – rozmawiają. Jeden trzyma dziecko. Niemowlę przytulone do ramienia, widać różowiutki łokieć. Ot i mam swojego Józefa z Jezuskiem. Znowu aparat, zbliżenie jeszcze większe, żeby nie peszyć, jest zdjęcie. Rozmawiający panowie gestykulują – jak to mieszkańcy Orientu. Ale! Ich uśmiech! Wzajemny, serdeczny uśmiech. Takiej sceny na naszych ulicach zobaczyć nie można. Sceny co prawda nie biblijnej, ale jakoś bliższej Tajemnicy, którą świętujemy. Syn Boży stał się człowiekiem dla naszego zbawienia. Człowiekiem w całej zwyczajności ludzkiego wyglądu, ludzkiego losu, ludzkiego życia.
Wędrówki zaułkami Jerozolimy czy Betlejem przybliżają postać Jezusa, ale przecież On stał się człowiekiem dla wszystkich ludów, narodów i pokoleń. Trzeba więc pójść wszędzie tam, gdzie dzieci. A niewiele ich teraz. Gdyby Maryja obliczała wszystko, tak jak dzisiejsze kobiety i ich mężowie, Boży Syn pewnie nie doczekałby się swego Betlejem. Wiem, dziwnie to zabrzmiało... Chyba, żeby chciał urodzić się w jakimś pałacu, a co najmniej dostatnim domu zamożnych ludzi. Ale On nie chciał. Bo łatwiej królom przyjść do biednej szopy niż pasterzom do eleganckiej willi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów