Czytam w internetowym forum: „Ja mam zaufanie do mojej córki i będę jej pozwalała wracać, o której zechce. Matka”. Gratuluję zaufania
Dziewięć lat temu „Gość Niedzielny” opublikował przekład artykułu z niemieckiego „Das Journal”. Było to omówienie ustawy „O ochronie młodocianych”. Chodzi w niej między innymi o określenie gdzie, do której godziny, pod czyją opieką mogą przebywać małoletni. Wywiesiłem tekst w przykościelnej gablotce.
Czekała na mnie grupka ósmoklasistów – ministranci, pilni uczniowie, przykładne dziewczyny. „Co ksiądz sobie wyobraża!”. Ja? – odpowiedziałem. To niemiecki parlament, nie ja. „Ale ksiądz to znalazł i przetłumaczył!”. Nie przekonałem ich w żaden sposób. Spokojnych piętnastolatków na prowincji. A jednak będziemy mieli w Polsce podobną ustawę, obawiam się tylko, że pełną niedojrzałych pomysłów i nieprzemyślanych rozwiązań. Po skończonej akcji odłożymy ją na półkę.
A mój parafianin, no, już nie mój, od lat w Nowym Jorku. Otóż Paweł u nas szkoły powyżej podstawówki by nie skończył. Dobre dziecko, ale zbyt rozpuszczone. W Nowym Jorku nie ten chłopak! Wszelako do 21 roku życia z elektronicznym chipem na szyi: dane osobowe, szkoła, godziny zajęć – wszystko, co potrzebne, by ludzie z NYPD (literka P oznacza tu policję) wiedzieli, co wiedzieć powinni, by młodocianego chronić. Polski na chipy dla ludzi nie będzie stać, choć psy (niektóre) już noszą je pod skórą. Ich właściciele chronią je w ten sposób, bo dobry pies dużo kosztuje, więcej niż becikowe.
Przepraszam, jeśli obrażam, ale to ja czuję się do żywego dotknięty postawą obrońców wolności młodzieży. Za kilka dni andrzejki i wiem, co będzie się działo – czytam głos w internetowym forum: „Ja mam zaufanie do mojej córki i będę jej pozwalała wracać, o której zechce. Matka”. Gratuluję zaufania. A Panu Bogu to brakło zaufania, gdy nam Dekalog ogłaszał? Mamie życzę wszystkiego najlepszego. Gdybym miał syna, to owej córeczki na synową i tak bym nie chciał.
Inna mama powiedziała mi kiedyś: „Ufam Beacie, ale oczy mam szeroko otwarte”. Nie powiedziała, ile miała czasu na rozmowy, na długie, wspólne spacery z dziećmi. Nie jednym, a czworgiem. Wszystkie teraz z żonami, mężami, wnukami ciągną do tego domu, w którym nie trzeba było określać żadnej „policyjnej godziny”, bo dzieci właśnie w domu najlepiej się czuły. Reforma szkół to tylko dodatek. Choć ważny. Reformy rodzin zadekretować się nie da. Ale wspomóc koniecznie trzeba.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów