Dlaczego z dwóch osób, uciekających ramię w ramię, jedna uchodzi z życiem, druga ginie?
Znowu coś się zawaliło – przywitali mnie ministranci przed wieczorną Mszą w sobotę. Faktycznie, zima nie oszczędziła ani nas, ani Czechów, ani Niemców, a kanały telewizyjne prześcigają się w wyszukiwaniu sensacji. Nieszczęścia powszednieją. To niedobrze. Dlatego dopiero późnym wieczorem dotarło do mnie, co się naprawdę wydarzyło. Ogromna mobilizacja ludzkiej energii, poświęcenia, życzliwości. I najtrudniejsze pytanie: Dlaczego z dwóch osób, uciekających ramię w ramię, jedna uchodzi z życiem, druga ginie? Dokładnie jak w Jezusowych przestrogach: „Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony.
Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona”. Ale odpowiedzi na nasze „dlaczego” i tam nie znajdziemy. Mam przed sobą książkę znanego w Polsce ks. Stanisława Sierli „Życie darowane mi po raz drugi”. Szukam w niej jeszcze raz opowieści, jak to malec topił się w stawie. Uratowany wrócił do domu. Trafiam również na opis ucieczki we wrześniu 1939 r. Mały Staszek schował się przed ostrzałem samolotów pod wózek z dzieckiem. Wózek podziurawiony, dziecko nie żyje – on wyszedł z tego bez szwanku. Życie jeszcze raz darowane. Dlaczego jemu, a nie tamtemu dziecku? Nie ma odpowiedzi. Sądzę Staszku, że Ty też nie masz odpowiedzi na to pytanie. Może odpowiedzią jest Twoje życie, w którym zrobiłeś tyle dobrego?
A może ci, którzy zginęli w ruinach hali wystawowej mogli zrobić równie wiele? Nie ma odpowiedzi. Dar życia i jego ziemskie koleje to wielka niewiadoma. A może trzeba pokierować myśl w inną stronę? Nie powtarzać dramatycznego „dlaczego”, a zapytać o czas życia mierzony nie latami i godzinami, lecz intensywnością dobra, jakim się przestrzeń czasu wypełnia. Nie porównując siebie, ani nikogo z ludzi, do innych – bo nie ma dwóch Bożych planów życia identycznych. Starając się natomiast żyć tak intensywnie, tak dobrze, tak blisko ludzi i Boga, by żadnej chwili i żadnej możliwości nie zmarnować. Zginęło tylu dobrych ludzi, choć bardzo różnych.
Kochali gołębie. Kochali życie. Trudno otrząsnąć się z szoku. Ale czy nie trzeba Bogu dziękować, że byliśmy tak blisko nich, oni zaś blisko nas? Że mogliśmy ich kochać? I doświadczać ich dobroci? A o gołębie, które wrócą do domu, zadbać. Przecież nie może ich braknąć w górnośląskim krajobrazie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów