Pytano się mnie o ocenę owych włoskich nauczycieli, co to nie pozwalają stawiać w szkołach choinek, bo one drażniłyby uczniów muzułmańskich. Przyznam się, że nie bardzo sobie z tym radziłem. Bo jakże to: ponieważ imigranci wyznają inną religię, to miejscowi mają zrezygnować z własnych, wiekowych tradycji, zwyczajów?
To we Włoszech. Ale radiowcy przeprowadzili sondaż w Katowicach i wśród głosów miejscowych dał się słyszeć i taki, że miejsce krzyża jest w kościele (nie pytano się o choinkę). Co zabrzmiało jakoś znajomo. To w czasach zaprogramowanej laicyzacji głoszono, że symbole religijne wolno umieszczać wyłącznie w kościołach.
Ograniczano ich budowę, bo architektura sakralna drażniła Wielkiego Brata. Łącząc programy z czasów dyktatury proletariatu z owymi włoskimi nowinkami należałoby może zadbać, by kościoły były nie do poznania? I jeszcze zakazać zamieszczania tablic informacyjnych o godzinach nabożeństw, bo to propaganda?
Tak to zamierzała władza w realnym socjalizmie. Teraz wygląda na to, że niektórym zwyczajnie przeszkadzają wszelkie oznaki religijności. Żadna to porażająca nowość, wszak już w 1793 r. konwent narodowy w Paryżu uchwalił ustawę o zniesieniu chrześcijaństwa: zezwolono jedynie na kult rozumu, wszelki inny zakazano. Po roku tenże konwent uznał „istnienie najwyższej istoty” oraz nieśmiertelność duszy, jednak w rok później pozwolono otworzyć kościoły.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański