Demokracja umożliwia oddziaływanie na życie społeczne i polityczne każdemu, także nieukom i niecnotom.
Wraz z nową szatą graficzną „Gościa Niedzielnego” teksty, które z sugestii poprzedniego redaktora naczelnego, śp. ks. Stanisława Tkocza, od lat co tydzień przedkładam Czytelnikom, znów znalazły się w innym miejscu i w nowym sąsiedztwie (będą też trochę krótsze). Nie zmieni się jednak – sądzę – intencja im przyświecająca (podobnie jak – miejmy nadzieję – „Gość Niedzielny” zachowa ciągłość).
Felietony tej rubryki sięgają swym zamysłem do soborowego przypomnienia, by chrześcijanie zdobywali orientację w sprawach tego świata, bo bez rozeznania w świecie trudno aplikować doń Ewangelię. Rozeznanie, któremu pragnąłbym się na tym miejscu przysłużyć, dotyczy tego fragmentu współczesnego świata, który nazywa się demokratycznym.
Chodzi o założenia, prawa i mechanizmy demokratycznego porządku społeczno-politycznego. Spośród wszystkich systemów demokracja daje największe możliwości czynnego i wpływowego udziału w życiu społecznym oraz politycznym. Ma to dużo zalet, ale też jedną wadę: umożliwia oddziaływanie na życie społeczne i polityczne każdemu, także nieukom i niecnotom.
Dla chrześcijan sprawa powinna być oczywista, wolno zakładać, że mają wyrobiony zmysł etyczny i nie dadzą się łatwo zwieść przekrętom, że zło jest niby dobrem. Jednak nie zawsze życie jest tak proste, a wydarzenia łatwe do rozszyfrowania. Musimy dokonywać wyborów nie tylko między dobrem a złem, lecz częściej między różnymi wartościami, propozycjami – może i uzasadnionymi, ale pozostającymi w napięciu, alternatywnymi.
Takie właśnie okoliczności życiowe wysuwają się na pierwszy plan w wizjerze niniejszych felietonów. Ich zamysł to zwrócenie uwagi na złożoność sytuacji, którym przychodzi nam sprostać, na dylematy, wobec których wciąż stajemy: „To wcale nie jest takie proste, jak się wydaje” – wypada stwierdzić raz po raz, co przecież nie znaczy, że wolno się w tym pogubić. Należy jednak wystrzegać się upraszczaczy, co to mniemają, że rozkodowali tajemnice tego świata i z dufnością znachorów podają recepty na wszystkie jego bolączki.
Bo często serwują ludziom zdania autorytatywne, niedopuszczające żadnej wątpliwości, wygłaszane z pewnością absolutną (można czasem takie znaleźć też w wywiadach udzielanych GN). Atoli do odmalowania rzeczywistości nie wystarczają kolory biały i czarny. Pamiętna wypowiedź „jestem za, a nawet przeciw” trafnie oddaje stan ducha człowieka dziś. Z tym, że jest to stan wyjściowy – rozważając „za i przeciw”, przyporządkowując alternatywne nieraz dobra, słuchając różnych opinii (nie tylko tych nam bliskich), winniśmy wyrobić sobie własny pogląd i powziąć odpowiedzialną decyzję.
Życzę Czytelnikom, by wszystkie Ich decyzje były rozważne i odpowiedzialne.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego