Takie wołanie wyrywa się z mojego serca, gdy sytuacja zupełnie mnie przerasta. Do tego momentu wydaje mi się, że sama sobie poradzę.
Nadmierne pokładanie ufności we własnych siłach jest brakiem zaufania Bogu. Kiedy wszystko wymyka się z rąk, błędem jest dramatyczne podejmowanie samodzielnych prób zatrzymania tego. Straconego czasu nie da się odzyskać, popełnionych błędów nie da się odwrócić.
To nie ja, ale Pan Bóg ma się tym martwić. Na tym polega zawierzenie Jego miłosierdziu; na pewności, że On chce połatać to, co ja zepsułam. Jak ojciec cieszy się, gdy może naprawić uszkodzoną przez dziecko lalkę.
Trzeba jedynie, bym wypuściła zabawkę z własnych objęć. Tyle razy doświadczyłam pomocy Pana, który wyprowadzał mnie z największych kryzysów. Musiałam jedynie pokonać wstyd przed wołaniem o litość. Ufność nie polega na milczeniu, lecz głośnym wzywaniu Mistrza.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozważa Aleksandra Pietryga teolog, dziennikarka