W swoim życiu czytałam i słyszałam ten fragment Ewangelii kilkadziesiąt razy i zawsze czułam zażenowanie. Może dlatego, że myśli moje bezwiednie koncentrują się nie na postaci cudzołożnicy, nie na postawie Chrystusa, ale na postawie faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Wyobrażam sobie, jak każdy z nich chce rzucić kamieniem...
Ile razy niepotrzebnie oceniam, wydaję sądy – ten człowiek źle czyni, tamten nie powinien tak postąpić. Z taką łatwością przychodzi mi wydawanie opinii. Może to wynika z zawodu, który wykonuję.
W ciągu swojego życia zawodowego wystawiłam tyle ocen... Jednak im jestem starsza, tym częściej powstrzymuję się od sądu nad drugim człowiekiem, będąc czasem w takich chwilach „nieobecna”, jak Chrystus piszący po ziemi.
Trzeba mieć w sobie tę zdolność do odróżnienia osoby od tego, co uczyniła. I choć to drugie podlega ocenie i osądowi, pierwszej nie należy się „kamień”. Zresztą, kto miałby rzucić tym kamieniem? Czy Ten, który jest bez winy? Kiedyś każdy z nas i tak zostanie osądzony przez Najwyższego.
Czy to On rzuci kamień podczas Sądu Ostatecznego, kamień, który odsunie człowieka od Boga? Nadzieja pozwala mi jednak wierzyć, że oprócz kamienia padną słowa: „I ja ciebie nie potępiam”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozważa Katarzyna Ziemiec – dyrektor liceum ogólnokształcącego