Czytając Biblię, mam szansę widzieć Chrystusa, a nie tylko o Nim czegoś się dowiedzieć.
W średniowieczu mnóstwo ludzi było analfabetami, więc budowniczowie katedr zdobywali się na to, by epopeje biblijne tłumaczyć na język obrazów, rzeźb i witraży. Wiemy, że wiara zaczyna się od słuchania, ale czy jest coś wcześniej, czy jest coś przed słuchaniem? Przed słowem jest wizja, niekoniecznie nadprzyrodzone objawienie. Nigdy nie zapomnę słów, które wypowiedział Henri de Lubac, komentując konstytucję soborową „Dei verbum”: „Choć objawienie biblijne jest istotnie objawieniem słowa, jest jednak nie tylko tym. Teofanie Starego Testamentu sugerują nam, że ponad słowem jest jeszcze wizja, a cała Biblia jest wręcz przepełniona tęsknotą i pragnieniem ujrzenia Boga”.
Żeby spisać ewangelię, św. Łukasz wysłuchiwał od naocznych świadków wszystkiego, co było smakiem ich oczu, gdy pośród nich przebywał Jezus. Niewykluczone, że wtedy właśnie spotkał też Matkę Jezusa. Zanim cokolwiek spisał, chciał zobaczyć na własne oczy miejsca i ludzi, którzy widzieli i słyszeli Jezusa. Jezus najpierw chciał być widziany na ulicach Nazaretu jako zwykły człowiek, by nikt później nie miał wątpliwości, że Bóg może stać się człowiekiem. Piłat miał przed sobą tego samego Syna Boga, ale mimo intelektualnego wyrobienia i kultury, niczego poza człowiekiem nie potrafił się dopatrzeć. Chodzi o to, by nie tylko słyszeć o Nim, ale też by w końcu Go zobaczyć, i nie tylko widzieć, ale też dopatrzeć się Boga.
Widzenie kogoś czyni go bliższym, niż słyszenie o nim lub słyszenie jego słów. Gdy kogoś widzę, doświadczam go bezpośrednio, mogę do niego przylgnąć, zjednoczyć się z nim, słysząc o kimś, mogę tylko sobie go wyobrazić, a wyobrażenia bywają zwodnicze. Widzenie jest odczuwaniem smaku czyjegoś istnienia. Benedykt XVI komentował Psalm: „»Chodźcie i zobaczcie, jak słodki jest Pan«, dopiero skosztowanie prowadzi do zobaczenia. Pomyślmy o uczniach z Emaus: dopiero podczas wspólnej biesiady z Jezusem, dopiero podczas przełamywania chleba otwierają im się oczy. Dopiero gdy rzeczywiście doświadczą jedności z Panem, przejrzą. To dotyczy nas wszystkich: oprócz myślenia i mówienia potrzebujemy doświadczenia wiary, życiowej relacji z Jezusem Chrystusem”.
Czytając Biblię, chcę widzieć. Widząc, chcę kosztować, jak słodki jest Pan. Dla człowieka kultury euroame-rykańskiej słowo jest nośnikiem informacji intelektualnych, dla człowieka Biblii słowo natchnione jest przestrzenią ukrywającą obecność Boga, możliwością spotkania się z Nim. Czytając Biblię, mam szansę widzieć Chrystusa w każdym słowie, a nie tylko o Nim czegoś się dowiedzieć. W Księdze Wyjścia, tam, gdzie mowa o objawieniu się Boga na Synaju, zapisano, iż Izraelici widzieli dźwięki, a nie, że je słyszeli (Wyj 20,18). Raszi tłumaczył ten fenomen tak: „widzieli oni rzeczy, które są do usłyszenia i były niemożliwe do zobaczenia kiedykolwiek indziej”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Augustyn Pelanowski OSPPE