Trzeba opuścić pretensje do kogokolwiek, gdy staje się do modlitwy
Wpoważnym błędzie jest ten, kto myśli, że Ewangelia jest tylko najdoskonalszą moralnością, filantropią albo wademekum uzdrowienia relacji międzyludzkich. Jezus domaga się nie tylko miłości, ale postawienia Go ponad najbardziej ukochanymi osobami. Nigdy żaden człowiek nie stawiał drugiemu takich absolutnych roszczeń! Gra jest bowiem nie o jakąś kondycję egzystencji ziemskiej, ale o życie w Bogu. Jezusowi nie chodziło o poprawienie warunków życia, ale o zupełnie nowe życie. Bogaty młodzieniec odchodzi od Jezusa, ponieważ jest nierozerwalnie zacumowany w tym świecie. Co z tego, że Jezus go umiłował, skoro nie umiał opuścić swego światka. Odchodzi bez słowa.
Nieobecność słowa jest tu niezwykle wymowna, jak zauważył Henri Denis. Słowo OPUŚCIĆ – AFIMI posiada wyjątkowo bogate i różne znaczenia! W słowniku możemy wyczytać, że znaczy ono również „przebaczyć”, „oddać ducha w czasie agonii” albo po prostu „oddać dług” czy „opuścić, zostawić coś lub kogoś”. W nauczaniu Jezusa jest to jedno z fundamentalnych wezwań skierowanych do ludzi, odzwierciedlające wymaganie postawy, bez której zbawienie pozostaje tylko nieosiągalnym marzeniem. Zacznijmy od uczniów, którzy w gorący dzień usłyszeli od Jezusa wezwanie do porzucenia wszystkiego i opuścili swoje sieci, a nawet ojca (Mk 1,18–20). W odczytywanym dziś fragmencie Piotr nie tylko w swoim imieniu mówi: „Oto my opuściliśmy wszystko”. Zdolność do opuszczenia tego, co się ceni najbardziej, przeobraża się w umiejętność przebaczania. Jezus mówiąc o przebaczeniu i odpuszczeniu grzechów, używa tego samego pojęcia: AFIMI. Kiedy ma przed sobą paralityka, mówi do niego: „Odpuszczone są twoje grzechy” (Mk 2,5–7).
Jezus namawiając do przebaczenia wszystkim, w modlitwie używa słowa AFIMI – bo trzeba opuścić pretensje do kogokolwiek, gdy staje się do modlitwy. Opuszczanie i odpuszczanie ostatecznie prowadzą do progu agonii, a tu, w obliczu śmierci, lepiej nie być do niczego przywiązanym ani niczym uwiązanym. Jezus w najokrutniejszej chwili swego żywota oddaje ducha Ojcu, opuszczając ciało bez pretensji do kogokolwiek i bez żalu, że cokolwiek stracił. Odpuścił i opuścił wszystko. Obyśmy tak umieli umrzeć jak On. Opuszczony nawet przez uczniów (Mk 14,50) i oddający temu światu ostatnie słowo: „Boże, czemuś mnie opuścił!”. Śmierć jest opuszczeniem, które zdaje się opuszczeniem nawet przez Boga. W śmierci więc jest się totalnie samemu, nie da się jej przetrwać, trzymając kogokolwiek za rękę, nawet Boga. Lepiej więc, jeśli w ciągu życia oswoimy się z wszelkim opuszczeniem. Trzeba być gotowym na śmierć, w której doznamy pustki zionącej jak otchłań. Można tę przepaść przeskoczyć tylko wtedy, gdy się samemu opuści wszystko i odpuści wszystkim na tym świecie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Augustyn Pelanowski OSPPE