Perykopy o kobiecie cierpiącej na krwotok i o córce Jaira są mi szczególnie bliskie. Ostatni rok był dla mnie i moich bliskich trudnym czasem. Mój młodszy brat zachorował.
Zdiagnozowano u niego nowotwór kości. Uświadomiłam sobie dzisiaj, że zachowywaliśmy się przez ten czas jak Jair. Każde słowo to było wzdychanie do Boga. Każdy gest to było rozpaczliwe wołanie: Przyjdź, połóż na nim ręce, aby ocalał i żył. Kiedy indziej „dotykaliśmy” płaszcza, błagając Jezusa, tak jak to czyniła cierpiąca kobieta. Ile w niej musiało być pewności, że tylko Jezus może ją uzdrowić! Jej postawa mnie zawstydza.
Podczas procesu leczenia Wojtka doświadczyłam bliskości ludzi: przyjaciół, znajomych, krewnych, sąsiadów, duchownych i sióstr zakonnych. Bywało tak, że to ich postawa wyrażała moje uczucia. Oni mieli czasem większą ufność niż ja.
To doświadczenie zmieniło mnie. Odkryłam na nowo, jak bardzo kocham mojego brata i jak silna więź nas łączy. Doświadczyłam innego poznania Boga. Nie wystarcza sama wiedza o Bogu, czasami nie wystarcza nawet sama wiara. Wiem, że Jezus nie zawodzi. Potrafi wyrwać nas z tłumu, daje znaki, porządkuje, uspokaja serce.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozważa Monika Owsianka, prezes Katolickiego Stowarzyszenia Młodych Archidiecezji Katowickiej, nauczycielka religii; mieszka w Imielinie (not. jk)