Bóg przede wszystkim jest życiem, a dopiero potem miłością, miłosierdziem czy mądrością.
Ani puste skorupy jajka po wykluciu się pisklęcia, ani puste więzienie po ogłoszeniu amnestii nie wzbudzają takich nadziei jak ujrzenie pustego grobu. Zobaczyć pusty grób, to przekonać się o bezradności śmierci wobec życia, jakie w sobie nosił Jezus. To życie w najradykalniejszym znaczeniu tego słowa. Życie wieczne, które udziela życia, a nawet wzbudza oryginalne życie z zepsucia śmierci. Jan pisze w swoim liście o współuczestnictwie w życiu wiecznym, jakie objawiło się w Jezusie.
Pisze z taką wiarą, na jaką może zdobyć się tylko ktoś przekonany nie tylko intelektualnie, ale doświadczający pełnią swego jestestwa potęgi życia udzielającego się ludzkości wprost z wnętrza Syna Bożego. Bóg przede wszystkim jest ŻYCIEM, a dopiero potem miłością, miłosierdziem czy mądrością. A tymczasem, paradoksalnie, oczywistość tego życia wiecznego można ujrzeć jedynie wtedy, gdy równie przenikliwie jak ci dwaj uczniowie spojrzymy w głąb śmierci, w jej pustkę podobną do pustego grobu. Przyglądając się śmierci, ujrzymy życie wieczne poza nią.
O czym przekonuje cię śmierć?
Cokolwiek osiągniesz, na pewno to stracisz. Pewnego dnia twoje życie doczesne stanie się tylko historią. Czym jest twoja historia – tylko przemijaniem czy aż stawaniem się? Pewnej godziny wydasz ostatni grosz, pewnej minuty ktoś obok ciebie umrze, nawet jeśli kochałeś tę osobę ponad własne życie. W pewnej chwili sam upadniesz na podłogę lub chodnik i poczujesz zimny beton na policzku. Może będzie to ostatnie twoje wrażenie? Zamkniesz oczy i nawet nie wiesz, czy za powiekami cokolwiek jeszcze zobaczysz. Nie myślimy o godzinie śmierci, bo obawiamy się, że poza nią już nic nie ma. Apostołowie dobrze przyjrzeli się śmierci, weszli do wnętrza grobu i zobaczyli to, co można zobaczyć za zamkniętymi powiekami.
Życie Jezusa jest silniejsze. Przez wiele lat możesz podtrzymywać swoje życie w świetnym zdrowiu, ale i tak dopadnie cię nowotwór albo cukrzyca. Śmierć, jej nieuniknioność, jest jednak wyśmienitym pedagogiem. Jej pusty bezsens przymusza do wpatrzenia się poza nią, w horyzont wieczności. W Polsce 53 proc. ludzi nie przyjmuje faktu własnej śmierci, a jedynie 35 proc. jest jej świadomych. Wolimy o niej nie myśleć i dlatego rozmijamy się z nadzieją wiecznego życia. Po co o wszystko się staramy, skoro i tak umrzemy?
Ponieważ wszystko, co przynosi to życie, jest brzemienne w możliwość uwiecznienia naszego istnienia. Wszystko też może ukąsić człowieka jadem grzechu, śmiertelnie, na wiele lat przed śmiercią. Dlatego, gdy w spowiedzi wyciskam z siebie wyznanie moich win, niczym ktoś ukąszony przez węża wysysa jad z zarażonej rany, doświadczam powrotu życia wiecznego. Nie grób mnie przeraża, bo poza nim widzę życie w Bogu, ale grzech, bo może mnie pozbawić współuczestnictwa właśnie w tym wiecznym życiu Boga
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Augustyn Pelanowski OSPPE