Pierwsi Apostołowie uwierzyli słowom Jezusa i Jego obietnicy i bez wahania zostawili wszystko i wszystkich, idąc za Nim. Ale pewnie byli też i tacy, którzy Jezusa nawet nie zauważyli.
Kraków. Zwykły dzień pracy. Budzik dzwoni o 6.00. Przygotowanie śniadania, budzenie dzieci, spacer z psem (a Jezus woła), jazda do szkoły, praca, gotowanie obiadu, sprzątanie, spacer z psem, (a Jezus woła), jazda ze szkoły, pomoc w zadaniach, przygotowanie kolacji, kąpanie, modlitwa, czytanie, usypianie dzieci, spacer z psem i zmęczeni padamy z mężem, zasypiając w mgnieniu oka.
A Jezus wciąż woła. Czy ja to słyszę? Przecież wielokrotnie już doświadczałam tego, że siedzę, tak jak pierwsi apostołowie, w chybotliwej łódce, dryfując po zdradzieckich wodach smutku i zwątpienia, bezradnie próbując połatać sieć mojego poranionego życia. Oni zrozumieli, że tę sieć naprawi tylko Jezus.
Czy ja to rozumiem? Czemu wciąż boję się zostawić wszystko i pójść za Nim? Przecież powiedział wyraźnie: nawracajcie się! Muszę więc zawrócić. Zmienić drogę, zmienić myślenie, zaufać Mu wreszcie! Nie lękać się o jutro.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozważa Katarzyna Gucwa-Zielińska, nauczycielka z Krakowa, żona Pawła, mama Marysi, Stasia i Ani (not. jk)