Niewiele o niej wiemy. Była żoną Kleofasa. Należała do rodziny Maryi. Jej synami byli: Jakub, Józef i Juda Tadeusz, których Ewangelie nazywają „braćmi”, czyli krewnymi Jezusa. Maria Kleofasowa wiernie towarzyszyła Jezusowi w Jego wędrówkach. „Szła za Nim z Galilei i usługiwała Mu”. Gotowała, prała, sprzątała.
Była tuż przy Mistrzu w najbardziej dramatycznych chwilach Jego życia. Nawet, gdy przerażeni Apostołowie zwiali spod krzyża, stała na Golgocie. Zadrżała, gdy w chwili śmierci Jezusa zatrzęsła się ziemia. Ta niemal anonimowa kobieta jako pierwsza zobaczyła pusty grób. Czy któryś z Apostołów dostąpił tego zaszczytu? Nie! Jak bardzo Bóg wynagrodził pokorną służbę Marii, skoro dopuścił ją do udziału w wydarzeniach, które wstrząsnęły światem. Gdy o poranku biegła do grobu, by namaścić ciało Jezusa olejkami, znów zatrzęsła się ziemia. „Anioł Pański zstąpił z nieba, podszedł, odsunął kamień i usiadł na nim. Postać jego jaśniała jak błyskawica, a szaty jego były białe jak śnieg”.
Spotkałem już kilka Marii. Jeżdżę z mikrofonem i rozmawiam z ludźmi, często z pierwszych stron gazet. Bardzo często wskazują na anonimowe „Marie, żony Kleofasa”. Siostra Anna Bałchan, pracująca z kobietami wykorzystywanymi do prostytucji, powiedziała mi wprost: Nie czuję się gigantem duchowym. Nie pracuję sama: jest ze mną siostra Barbara. Cichutko robi swoje, ma znakomity kontakt z Panem Bogiem, a nie jest na pierwszych stronach gazet. A ja? Jestem medialna, bo mam niewyparzoną gębę. Jak miała na imię dominikanka, która zaparzyła mi na Świętej Annie herbatę?
Kim była mniszka w czerwonym welonie, która w Rybnie poczęstowała mnie ciastem? Niewiele wiem o siostrze Milenie, która dowiedziawszy się, że mam urodziny, podała mi bułkę (był akurat dzień postu), do której powbijała mnóstwo świeczek. To nie są postacie stojące w świetle reflektorów. To „błogosławieni cisi”. A my? Nie lubimy, gdy streszczają nas w jednym zdaniu. Wolimy dłuższe notki biograficzne. Jesteśmy skromni i… jesteśmy z tego dumni. Nasza pokora znana jest w kraju i za granicą.
Marcin Jakimowicz
Nie lubimy, gdy streszczają nas w jednym zdaniu. Wolimy dłuższe notki biograficzne. Jesteśmy skromni i… jesteśmy z tego dumni. Nasza pokora znana jest w kraju i za granicą.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Cykl "Święty tygodnia"