Kiedy nie chcemy cieszyć się z czyjegoś szczęścia, nic już nie jest w stanie nas ucieszyć. Smutek zazdrości jest paraliżującą przeszkodą, by odczuwać radość z czegokolwiek
Przypowieść urywa się w połowie rozmowy ojca ze zbuntowanym na miłosierdzie synem. Dlaczego? Dlatego, że ona na tym świecie nie ma zakończenia, lecz ciągle się powtarza. Możemy przejrzeć się w obydwu synach i odnaleźć się w jednym albo w obydwu.
Obydwaj byli na polu. Jeden z nich tak odszedł, że wrócił. Drugi tak oddalił się od domu, że nie wyglądało to na odejście. Jeden z nich żałował, że zgrzeszył. Drugi natomiast, choć nie wyraził tego wprost, żałował, że nie zgrzeszył. Był tak blisko Ojca i jednocześnie nie wszedł do wnętrza Jego domu! Przypowieść nie pochwala uczynków pierwszego syna, ale ostrzega też przed postawą drugiego: pozornej poprawności moralnej. Syn służył od lat ojcu, ale tylko służył, czyli wykonywał obowiązki, zakazy i nakazy, nie szukał miłości i czułości w jego ramionach. Ani zmysłowość, ani mistyka nie pociągnęły go i nie ciekawiły.
Nie miał odwagi pogrążyć się w grzechu, choć naprawdę za nim tęsknił, co widać w jego pretensjonalnych wyrzutach: „Nigdy mi nie dałeś koziołka, abym ucieszył się ze swymi przyjaciółmi”. Tęskni za uciechami życia, ale ich sobie sam zakazał, choć niezrozumiale do ojca ma żal. Ojciec przecież mu mówi: „Dziecko, wszystko moje jest twoje!”. Co jest Ojca? Ojca jest uczta, czyli Eucharystia. Najdelikatniej jak mógł, dał synowi do zrozumienia, że w każdej chwili może sobie sprawić ucztę, ale tajemnicą pozostanie, dlaczego starszy syn ani w grzechu nie szukał radości, ani w domu ojca.
Tajemnicą są ludzie, którzy nie odważyli się szukać szczęścia w grzechu, ani w Bogu, ani na ulicy, ani na Eucharystii. Ludzie, którzy nie żyją, tylko obserwują życie innych, jak te panie z okien w blokowiskach, które całymi godzinami przyglądają się sąsiadom. Całe życie tkwią w jakimś żalu do życia, że im się nie udało odnaleźć szczęścia. Przyglądają się innym, ale nigdy sobie!
Stał więc smutny starszy syn, obserwując domostwo rozbrzmiewające muzyką i śpiewami. Polskie tłumaczenie tekstu nie oddało pewnego niuansu. Radość, którą chciał przeżyć syn, konsumując owego koziołka z przyjaciółmi, została nazwana tym samym słowem, które było radością z powrotu marnotrawcy, o której nieśmiało powiedział ojciec. Ta sama radość? Kiedy nie chcemy się cieszyć z czyjegoś szczęścia, nic już nie jest w stanie nas ucieszyć. Jeśli chodzi o mnie, to radzę wszystkim raczej ucztę w domu Ojca, bez potrzeby odwiedzania chlewnych agencji towarzyskich, ale odradzam też postawę obserwatora, który ze wszystkiego jest niezadowolony.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Augustyn Pelanowski OSPPE