Trzeba w samym sobie doświadczyć tego, że istnienie innych jest błogosławieństwem dla nas samych. Ich odmienność ostrzega nas przed absolutyzowaniem własnego punktu widzenia rzeczywistości.
Czekają nas dni otwarcia na innych: 17 stycznia Dzień Judaizmu, później Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan (18–25 stycznia), a 26 stycznia Dzień Islamu. Organizowane z tej okazji spotkania, modlitwy, konferencje gromadzą raczej garstkę pasjonatów. Dlaczego? Sporo wierzących ma kłopot z rozumieniem własnej wiary, więc po cóż jeszcze komplikować sobie życie zastanawianiem się, jak wierzą inni chrześcijanie, nie mówiąc już o wyznawcach judaizmu czy islamu.
Środowiska konserwatywne oskarżają ekumenistów o rozmywanie prawdy lub zamazywanie granic Kościoła. W polskiej sytuacji, gdy katolicy stanowią większość, dialog ekumeniczny czy międzyreligijny wydaje się problemem zupełnie marginalnym. Od czasu Soboru Watykańskiego II podpisano wiele ekumenicznych dokumentów, odbyło się wiele ważnych spotkań. Jan Paweł II przekroczył drzwi synagogi i meczetu jako pierwszy Biskup Rzymu. Czy te wszystkie wydarzenia zmieniły naszą mentalność?
Ekumenizm rodzi się w nawróconym sercu. Sednem sprawy jest przemiana myślenia, czyli nawrócenie. Pisze ks. Wacław Hryniewicz: „Dojrzała religijność przejawia się w umiejętności wychodzenia naprzeciw innym z większym zrozumieniem, szacunkiem i życzliwością. Trzeba w samym sobie doświadczyć tego, że istnienie innych jest błogosławieństwem dla nas samych. Ich odmienność ostrzega nas przed absolutyzowaniem własnego punktu widzenia rzeczywistości. Dzięki nim odzyskujemy zdolność dokonywania korekty własnych poglądów i przekonań”. Pycha dotyka nie tylko pojedynczych ludzi, atakuje także Kościół jako całość. Jej przejawem jest między innymi poczucie dumnych posiadaczy prawdy, wznoszenie murów obronnych, narcystyczne zapatrzenie w siebie i pogardliwe spojrzenie na innych.
„Nawet głuchym przywraca słuch i niemym mowę” (Mk 7,37) – to hasło tygodnia ekumenicznego. Odczytuję je jako zaproszenie do szczerej rozmowy. Jej pierwszym, warunkiem jest uważne słuchanie innych, chęć ich zrozumienia. Istnieje takie milczenie, które rani, które jest wyrazem obojętności czy zamknięcia. Miłosierna miłość Jezusa uczy nas, jak rozmawiać ze sobą, jak uzdrawiać międzyludzką komunikację, tak by prowadziła do komunii.
W maju ubiegłego roku oprawiałem Mszę św. w kaplicy Grobu Pańskiego w Jerozolimie. Miałem kłopot ze skupieniem. Z bazyliki dochodziły głosy innych chrześcijan, którzy w bocznych kaplicach odprawiali swoje liturgie. Pojawiła się myśl: dlaczego nam przeszkadzają, no ale dzięki „katolickim” organom jesteśmy jednak najgłośniejsi. A chwilę potem refleksja: szkoda, że nie możemy modlić się tu razem, ale może i dobrze, że chwała Boża jest wyśpiewywana na tyle różnych sposobów. Byleśmy się tylko wzajemnie nie przekrzykiwali, ale szukali harmonii różnych głosów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz religia@goscniedzielny.pl