Po wyzwoleniu przez ukraińskie wojska zachodniej części obwodu chersońskiego lokalni mieszkańcy wracają tam do swoich domów nawet mimo faktu, że część budynków nie ma dachów - oznajmił w piątek Roman Kostenko, weteran walk w Donbasie oraz przewodniczący komisji ds. bezpieczeństwa, obrony i służb wywiadowczych w parlamencie Ukrainy.
"Bywałem w (wielu) miejscowościach (na Chersońszczyźnie). Wszystko zostało zniszczone zwłaszcza w Posad-Pokrowskim, znajdującym się na linii frontu. Zrujnowano domy, szkoły, budynki administracyjne - oto pozostałości +rosyjskiego świata+. Spotykaliśmy tam ludzi, którzy wrócili nawet do domów pozbawionych dachów. Remontują piwnice i na poły zniszczone domy, żeby w nich przezimować" - powiedział Kostenko w rozmowie z agencją Interfax-Ukraina.
Polityk zaznaczył, że mieszkańcy frontowej miejscowości nie mają żalu do władz w Kijowie, że ich "nie obroniono", ale przeciwnie - podkreślają, że odparcie rosyjskiego szturmu na Posad-Pokrowske uchroniło Mikołajów przed atakiem sił lądowych wroga.
Kostenko wezwał cywilów z obwodów chersońskiego i mikołajowskiego do "przeczekania" najbliższych tygodni w bezpieczniejszych regionach Ukrainy. Jak oznajmił, rosyjskie wojska wciąż mają możliwość ostrzeliwania tych terenów - nie tylko kontrolowanych przez Kijów obszarów na Chersońszczyźnie, ale także m.in. Mikołajowa.
Chersoń i zachodnia część obwodu chersońskiego, położona na prawym brzegu Dniepru, zostały wyzwolone 11 listopada. Ziemie leżące po wschodniej stronie rzeki znajdują się pod rosyjską okupacją.
Kilka dni po wycofaniu się z Chersonia oddziały agresora zaczęły ostrzeliwać miasto z dział i wyrzutni rakietowych. Wcześniej, jeszcze przed odzyskaniem kontroli nad Chersoniem przez władze w Kijowie, ukraińscy analitycy cywilni i wojskowi alarmowali, że przeciwnik przygotowuje stanowiska ogniowe na wschodnim brzegu Dniepru, szykując się w ten sposób do atakowania stolicy obwodu.