Dopóki się modlisz – wołasz o pomoc, kiedy przestajesz, inni wołają o pomoc, widząc ciebie!
Samotna modlitwa Eliasza, Pawła i Jezusa. Wydaje się, że modlitwa samotna jest modlitwą mizantropa uciekającego przed społeczeństwem. Można odnieść wrażenie, że to brak troski o innych. Ale jest wręcz odwrotnie. W modlitwie człowiek, oddalając się fizycznie od ludzi, coraz wyraźniej i mocniej uświadamia sobie odpowiedzialność za los innych.
Paweł odsłania swą troskę o naród: wolałbym być pod klątwą dla zbawienia braci moich! Zdumiewająca troska o ludzi, którzy ekskomunikowali Apostoła z synagogi. Samotność w modlitwie, w sensie zupełnej utraty kontaktu z innymi, jest niemożliwa. Modlitwa sprawia, że odległości pomiędzy ludźmi znikają. Modlitwa może sprawić, że odległości zbliżają, zaś zażyłość bez modlitwy często prowadzi do odtrącenia!
Spójrzmy na Jezusa. Wchodząc samotnie na górę, by się modlić, nie porzuca uczniów. To właśnie dzięki tej modlitwie mają oni moc wypłynąć na morską otchłań i ją bezpiecznie przemierzyć. Modląc się, pomagamy innym przewędrować niebezpieczne etapy życia i dopłynąć do zbawczego brzegu. Dzięki modlitwie nie giną nam z serca ci, których nawet zgubiliśmy z oczu!
Od niepamiętnych czasów pierwszą czynnością człowieka myślącego było zwrócenie się do Boga. Ranna modlitwa to wołanie o wsparcie, o uratowanie! Bardzo słusznie, bo życie jest niebezpieczną żeglugą, i dlatego pierwszym świadomym aktem człowieka myślącego jest wołanie o pomoc. Modlitwa ranna to może nawet modlitwa zraniona? Odrobina trzeźwego myślenia często wystarcza, by się przerazić samym istnieniem. Bez tego wołania toniemy nawet wtedy, gdy wydaje nam się, że jesteśmy „grubymi rybami”. Omijając modlitwę, stajemy się dla innych toksycznym zagrożeniem.
Choć ludzie modlitwy uciekali na pustynię, ciągnęły za nimi tysiące. Inaczej miała się rzecz z tymi, którzy modlitwą wzgardzili, ci stali się tyranami, o których historia napisała fatalne świadectwa. Dopóki się modlisz – wołasz o pomoc, kiedy przestajesz, inni wołają o pomoc, widząc ciebie!
Nie zdarzyło mi się jeszcze w życiu, by modlitwa powiększyła mój niepokój albo obniżyła poczucie bezpieczeństwa. Spośród wszystkich mocy przemieniających człowieka, najskuteczniejsza i najgruntowniejsza jest właśnie ona. Można po niej podnieść się kompletnie odmienionym. Mało tego, ona zmienia też tych, za których się modlimy! Bóg się nam przygląda nieustannie, ale „uaktywnia się” dopiero wtedy, gdy Go o to wyraźnie poprosimy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Augustyn Pelanowski OSPPE