Człowiek nie jest aniołem, a Bóg nawet w aniołach dostrzega braki
Wyobrażam sobie Mateusza jako dojrzałego mężczyznę, któremu ciągle towarzyszy myśl, że źle podliczył rachunki. Zaczyna jeszcze raz, a gdy skończy, nie ma pewności, czy czegoś nie pominął i zaczyna liczyć od początku. Nigdy nie jest pewny, nigdy nie jest zdecydowany. To człowiek, którego męczą skrupuły.
Podobne sytuacje zdarzają się podczas spowiedzi. Wyznajesz grzechy i kiedy kończysz, natychmiast masz wątpliwość, czy wszystko powiedziałeś. Skąd się biorą skrupuły? Z doświadczenia wiem, że ludzie ogarnięci potrzebą idealnego oczyszczenia, w przeszłości pomijali grzechy ciężkie.
Dawniej połykali wielbłądy, a teraz przecedzają komary. Osobę, która przez kilka lat zaniedbywała sumienie i świętokradczo przyjmowała Komunię świętą, po jakimś czasie sumienie w swej wynaturzonej formie zacznie niepokoić tam, gdzie nie ma mowy o grzechu. Skrupulanctwo ma korzenie w przemieszczeniu się poczucia winy z tego, co istotne, na to, co nieistotne. Ktoś może kraść miliony, ale rozliczać siebie lub innych z groszy!
Kiedy Jezus wszedł do Mateusza, nie zrobił mu kontroli, remanentu, nie wykrył manka w rachunkach, nie szukał jego pomyłek albo niedoskonałości. Spojrzał na niego i go powołał. Dał mu miłość, która go wyprowadziła z neurotycznej potrzeby rozliczania siebie i innych.
Skrupulant chce być absolutnie autentyczny i rozliczony z Bogiem i sobą aż do najmniejszego szczegółu. Człowiek jednak nie jest aniołem, a Bóg nawet w aniołach dostrzega braki. Powtarzanie spowiedzi, lęk przed przeoczeniem jakiegoś „grzeszku”, nieustanne niezadowolenie z siebie w końcu dają efekt odwrotny do zamierzonego: zamiast pokoju płynącego z doskonałości, przynoszą niepokój podejrzeń o niedoskonałość i przerzucanie swojego niezadowolenia na innych – w złośliwym krytykowaniu, narzekaniu, obwinianiu innych o własne niezrównoważone nastroje. Skrupulant ma wrażenie, że w każdej chwili grzeszy. Dlatego ciągle się spowiada. Jest przekonany, że musi płacić Bogu najlepszymi uczynkami za tolerancję, bo na miłość, jak uważa, nie zasługuje.
Słowo „skrupuł” pochodzi od łacińskiego scripulum. Jest to rzymska miara ciężaru wynosząca 1,137 grama. Skrupuł jest więc drobiazgiem, najmniejszą z możliwych miar, najlżejszym ciężarem. Takie nastawienie do sumienia nie ma nic wspólnego z życiem duchowym, gdyż jest problemem psychologicznym. Dopóki nie uzdrowimy w Jezusie swoich zahamowań i zwyrodnień osobowościowych, nie ma sensu mówić o życiu wewnętrznym czy duchowym, bo nie jest to żadna asceza, tylko nerwica lękowa. Duchowość chrześcijańska nie ma na celu osiągnięcia wewnętrznej doskonałości, ale spotkanie z Jezusem, życie Jego miłością, Jego spojrzeniem. Tu nie chodzi o rachunki, lecz o miłość, która się liczy z człowiekiem, a nie rozlicza z nim!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Augustyn Pelanowski OSPPE