Śmiech w kościele może wydawać się czymś niestosownym. A przecież Zmartwychwstały Chrystus uśmiecha się do nas!
Poniedziałek Wielkanocny nazywany jest popularnie drugim dniem świąt. Z liturgicznego punktu widzenia to określenie nie jest prawidłowe. Owszem, Kościół zachęca nas do przedłużenia świętowania Zmartwychwstania. Nie ogranicza się jednak do jednego dnia. Wzywa nas do 50 dni radości paschalnej! Tyle trwa okres wielkanocny, który kończy się Niedzielą Zesłania Ducha Świętego. Ten czas powinno się obchodzić z wielką radością jako jeden dzień świąteczny, co więcej jako wielką niedzielę. To jest prawdziwy chrześcijański karnawał!
Pierwszy tydzień wielkanocny stanowi tzw. oktawę wielkanocną. Wszystkie dni oktawy obchodzone są jako uroczystości Pańskie, mają więc najwyższą rangę liturgiczną. Z tego względu post piątkowy nie obowiązuje. Tydzień ten zwany był białym, ponieważ chrześcijanie ochrzczeni w Wielkanoc chodzili do następnej niedzieli ubrani w białe szaty.
Poniedziałek Wielkanocny to tylko jeden dzień wolny od pracy (szkoda, że nie ma ich 50!). Jest zachętą, by nie wygasła w nas radość. Dostałem kiedyś świąteczną kartkę z kolorowym napisem: „Uśmiechnij się! Chrystus zmartwychwstał”. Zachęcony w ten sposób próbowałem sprowokować uśmiech uczestników wielkanocnej liturgii. Przyznaję, z dość mizernym skutkiem. Być może dlatego, że było to nieco sztuczne. Śmiech w kościele może wydawać się czymś niestosownym. A przecież zmartwychwstały Chrystus uśmiecha się do nas! Nie wyobrażam sobie, by Jego twarz była poważna czy smutna. Nie chodzi rzecz jasna o pustą, hałaśliwą wesołkowatość. Chodzi o śmiech, który jest znakiem radości. Tej, o której sam Jezus mówił: „…aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna” (J15,11). „Smutek wasz zamieni się w radość” (J16,20).
„Liturgia barokowa zawierała kiedyś tzw. risus paschalis, śmiech wielkanocny. Kazanie wielkanocne musiało być ozdobione pewną historyjką pobudzającą do śmiechu, tak że kościół reagował radosnym wybuchem śmiechu. Ta forma chrześcijańskiej radości mogła być trochę powierzchowna i płytka, ale czyż nie jest jednak czymś bardzo pięknym i stosownym, że uśmiech stał się symbolem liturgicznym?” (kard. J. Raztinger).
Czy w Poranek Wielkanocny nasze twarze się wypogadzają, nabierają blasku? Czy ustępują znużenie, zniechęcenie, apatia, gorycz lub wściekłość, które wypełniają często naszą codzienność? Ludziom wokół nas łatwiej byłoby uwierzyć w zmartwychwstanie, gdybyśmy byli bardziej radośni. I… uśmiechnięci! Czego z serca Wam życzę, uśmiechając się, bynajmniej nie ironicznie (o co mnie niektórzy podejrzewają).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Henryk Przondziono