Myśl wyrachowana: Każde dobro to dyskryminacja – dla zła.
Facet szedł smutny. Kolega zagadnął go o przyczynę. – A wiesz, mam taki wstydliwy problem, moczę się w nocy – szepnął tamten. Kolega dał mu adres znajomego psychologa. Po miesiącu ujrzał go w szampańskim nastroju. – Widzę, że ci pomogło. I co, już się nie moczysz?– Moczę się, ale teraz jestem
z tego dumny. Ten dowcip ma wiele odpowiedników w rzeczywistości. Tyle że kiedy dowcip staje się prawdą, przedmiotem śmiechu staje się prawda. Swego czasu w programie o. Leona Knabita próbowałem powiedzieć działaczowi gejowskiemu Robertowi Biedroniowi, dlaczego dwóch mężczyzn nie może założyć rodziny. „Próbowałem”, bo nie zdążyłem. – Nawet fizyczna budowa człowieka... – zacząłem. – O Jezu, jakie bzdury! – chwycił się za głowę Biedroń. – Co budowa fizyczna ma wspólnego z założeniem rodziny?
To jest głupota jakaś, ja nie chcę rozmawiać na ten temat – uciął. Odpiął mikrofon i pojechał na lotnisko, bo śpieszył się do Wiednia na konferencję o dyskryminacji.
Wracam do tej nienowej sprawy, bo widzę, jak rozumowanie działaczy gejowskich i ich rozmaite konferencje „o dyskryminacji” przynoszą zatrute owoce. Jeden z nich, nadzwyczaj dorodny, pojawił się ostatnio w naszym Sejmie, gdy posłowie odrzucili zapis, że małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny. Najwyraźniej już i dla większości spośród nich nie jest oczywiste, że budowa ciała przesądza o zdolności zostania mężem lub żoną, ojcem lub matką. Ale czego chcieć od posłów, skoro nawet na polskich uniwersytetach otwiera się studia gender, gdzie uczy się, że płeć jest sprawą wyboru, a jest się homo lub hetero, lub bi albo jeszcze kimś. Tam student już nie powie jak Pietrzak: „Urodziłem się, patrzę, chłopiec”. Bo taki choć patrzy, to i tak nie rozumie.
Znajoma, która studiowała za granicą, opowiadała mi o swoich kontaktach z „genderowymi” studentkami. – One wybuchały śmiechem, gdy mówiłam, że o płci świadczą fizyczne cechy organizmu. Do nich już nie dociera taka oczywistość. Mają wyprane mózgi – stwierdziła. Problem polega na tym, że to pranie mózgów odbywa się dziś w skali globalnej. Po świętach dostałem list od czytelnika, wstrząśniętego zmianami w myśleniu członków swojej rodziny. Na dorocznym spotkaniu przy świątecznym obiedzie zorientował się, że to już nie są ci sami ludzie. Usłyszał, że nie można zabraniać zawierania małżeństw homoseksualistom. Ba! Nawet adopcja dzieci przez takie pary wydała im się już rzeczą normalną. I tak, krok po kroku, naszą codziennością staje się to, co pisze św. Paweł: „Ich chwała w tym, czego winni się wstydzić” (Flp 3,19). Gdy w wale przeciwpowodziowym powstaje mała wyrwa, trzeba reagować natychmiast i wszystkimi siłami. Ale co zrobić, gdy dziś, zamiast przysłać straż i wojsko, przysyła się „psychologów”, którzy tłumaczą ludowi, że ta wyrwa to nie wyrwa, tylko otwartość. A gdy w gazetach napiszą o garstce oszołomów, którzy rzucili się zatykać jakieś wydumane dziury, społeczeństwo wybucha rechotem. I śmieją się ludziska, nie zauważając nawet, że zalewa ich woda z fekaliami. I puszą się, bo im powiedziano: „Z wami jest moc”. A to – no niestety – mocz.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak