Myśl wyrachowana: Szacunek dla kapłanów jest w naszym interesie, bo kapłaństwo jest w naszym interesie
Anna Katarzyna Emmerich w czasie wizji męki Chrystusa bardzo cierpiała. Zdarzyło się, że obecny przy tym ksiądz uczynił nad nią znak krzyża. W tym momencie błogosławiona z wyrazem wielkiej ulgi wyszeptała: „Kto to zrobił?”. Taki z pozoru drobiazg, a jaki skutek. Przeciętny śmiertelnik nie wie, ile razy uniknął nieszczęścia, bo go ksiądz pobłogosławił. Nie wiemy, ile zła nas ominęło dzięki święconej wodzie, którą się żegnamy. Z tamtej strony zobaczymy, jaką osłonę przed złością szatana dały nam pobłogosławione przez księży szkaplerze, krzyżyki, medaliki, gromnice. Ujrzymy, jakie to szczęście, że u nas nie ma miejscowości bez poświęconych kaplic, krzyży i figur. A księża nie takimi rzeczami dysponują. Bóg wyposażył ich w arsenał środków, z których błogosławieństwo i sakramentalia to zaledwie początek. Nawet pojęcia nie mamy, ile zyskujemy na tym, że w Boże Ciało tyle błogosławieństw wylewa się na kraj. Sakramenty – to jest dopiero ciężka artyleria!
Wściekają się akwizytorzy deprawacji, że „kartoflania” (jak nazywa Polskę feministka Kinga Dunin) tak odstaje od „międzynarodowych standardów”. Nie rozumieją, dlaczego ich sprawdzone metody małych kroczków tak często okazują się u nas dreptaniem w kółko. Nie pojmują, dlaczego tu z marszów robią im się tragikomiczne marszyki sfrustrowanych seksiarzy, dlaczego prowokacje biorą w łeb, a kłamstwa przyjmują się jak nowe pomysły MEN. Oni tłumaczą to „ciemnogrodem” i „obskuranctwem”, ale nie potrafią powiedzieć, co sprawia, że im tak z nami nie idzie.
A przyczyna jest prosta – diabeł potyka się tam, gdzie każdego dnia w tysiącach kościołów ofiaruje się za nas Chrystus. Gdyby nie to, pewnie już dawno podzielilibyśmy los Sodomy i Gomory. To prawda, że nasza masowa pobożność bywa płytka, ale nawet taka sprawia, że drogi do kościołów nie zarastają, a ludzie poruszają się w strefie świętości. Dopóki grzesznicy się spowiadają, dopóki klękają przed Jezusem Eucharystycznym, dopóty dają Bogu do siebie dostęp. Ale nie byłoby tego bez kapłanów. Pewnie, że chciałoby się, żeby oni wszyscy byli święci. Ale nawet ci kiepscy noszą w sobie nieprawdopodobną godność. Kto inny ma na świecie taką władzę, że na jego słowo sam Bóg schodzi na ołtarz? Kto ma prawo człowiekowi powiedzieć: „Odpuszczają ci się grzechy”? W pierwszym dniu Roku Kapłańskiego czekałem w kolejce do spowiedzi. Nagle do konfesjonału podeszła kobieta, która się tam wcześniej spowiadała. Dyskretnie odchyliła zasłonę i położyła przed młodym spowiednikiem koszyczek maleńkich kwiatków.
Jakoś mi ta scena siedzi w głowie. I nasuwa cytat ze świętego Pawła: „Prezbiterzy, którzy dobrze przewodniczą, niech będą uważani za godnych podwójnej czci”. Może więc tym, którzy przewodniczą źle, należy się cześć pojedyncza? Przecież nawet naczynia liturgiczne, niezależnie od ich jakości i kształtu, traktujemy inaczej niż wszystkie inne, bo je dotknął Jezus. Akurat to księży nie zepsuje. Przeciwnie – doświadczając szacunku wiernych, łatwiej uszanują własne kapłaństwo.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak