Myśl wyrachowana: Raj na ziemi ma jedną wadę - już był
Był taki jeden, który za miskę soczewicy sprzedał młodszemu bratu prawo pierworództwa. Ten patron najgłupszych transakcji nazywał się Ezaw. W efekcie jego Jakub przejął przywileje pierworodnego i to on stał się przodkiem Zbawiciela. Gdyby Ezaw wiedział, co przez tę głupią zupę traci, utopiłby się w niej z rozpaczy. Ale takich rzeczy zwykle nie wie się od razu. Z początku człowiek delektuje się uczuciem sytości. Niemiło robi się, gdy głód wraca, a przywileje nie. Parę dni temu publiczną konsumpcję soczewicy rozpoczął niejaki Fernando Lugo, który został prezydentem Paragwaju. Żeby ubiegać się o prezydenturę, świadomie pozbawił się możliwości sprawowania czynności kapłańskich, był bowiem biskupem diecezji San Pedro. No i biskup Lugo w miejsce kapłaństwa na wieki wybrał prezydenturę na pięcioletnią kadencję. Mniam, mniam.
Nowy prezydent obiecał, że zwalczy korupcję, że wprowadzi zmiany, że będzie lepiej, że to, że owo. Takie tam slogany, które na inauguracji wygaduje głowa każdego państwa, nawet rosyjskiego. Może Fernando Lugo wierzy w to, co mówi, bo hołduje teologii wyzwolenia. To taka teologiczna gangrena, która toczy umysły chrześcijan, zwłaszcza w Ameryce Łacińskiej. Wydaje się im, że naukę Jezusa da się pożenić z marksizmem. Sądzą, że królestwo Boże to sprawiedliwość społeczna, którą w dodatku można osiągnąć drogą przemocy. Oj, prezydencie Lugo, lepsi od pana, i to właśnie w Paragwaju, chcieli stworzyć państwo sprawiedliwe. To tam właśnie jezuici stworzyli w XVII wieku „redukcje”, w których Indianie żyli w przyzwoitych warunkach, najedzeni i wyedukowani. Ale potem wmieszali się zbrojnie wielcy tego świata i skończył się sen o państwie wolnym od grabieży, zawiści i gwałtu.
Pamiętam literacką opowieść o tamtych wydarzeniach. Jezuita, który ciężko przeżywa upadek redukcji i tragedię Indian, mówi coś takiego: „Popełniliśmy wielki grzech – chcieliśmy zbudować raj na ziemi”. Z tym grzechem to przesada, ale faktycznie ziemskie raje jakoś się nie sprawdzają. Choćby dlatego nic na tej ziemi nie jest trwałe i tak pewne, jak to, że umrzemy. Jezus powiedział wyraźnie: „Królestwo moje nie jest z tego świata”. Lepiej więc inwestować w tamten świat, bo gdy człowiek umiera, jakoś niespecjalnie potrzebuje dobrobytu. Księdza za to jakby bardziej.
Oczywiście trzeba zaradzać ludzkim biedom, ale nie tak, jakby na tym się świat kończył i nie było nic dalej. Tak myślą populiści, opowiadający, że trzeba pozamieniać kościoły w szpitale. Prezydent Paragwaju coś takiego właśnie zrobił. Będąc katedrą, przeistoczył się w szpital bez kapelana. Miałem szczęście być kiedyś na spotkaniu z Matką Teresą. Pamiętam jej uśmiech i proste słowa: „Największy głód, na jaki cierpią ludzie, to nie jest głód chleba – to jest głód miłości”. Otóż to, tylko żeby ten głód zaspokajać, trzeba robić to, do czego człowieka wybiera Bóg, a nie sami ludzie. I to nawet, gdy robią to w wyborach powszechnych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak