Myśl wyrachowana: „Nie jestem Duchem Świętym” – mówią ludzie. Ale w to nie wierzą.
Dowcip z czasów komuny. Facet głośno opowiada w autobusie kawały o władzy ludowej. „Co pan robi, przecież pana zamkną!” - ostrzega go sąsiad. A on: „Ja się nie boję, ja mam raka”. Jest taka odwaga, która bierze się z tego, że człowiek nie ma nic do stracenia. Ale jest i taka, która wynika z tego, że człowiek nagle widzi, że ma wszystko do zyskania. Gdy apostołowie w dniu Pięćdziesiątnicy wychodzili z Wieczernika, ich sytuacja była dokładnie taka sama, jak dzień wcześniej. Dalej groziło im aresztowanie, pobicie, a nawet śmierć. A jednak od chwili, gdy zstąpił na nich Duch Święty, coś się w nich trwale zmieniło: ONI SIĘ NIE BALI. A to znaczy, że od tej chwili byli wolni. Bo wolność, wbrew twierdzeniom kapłanów postępu, nie oznacza możliwości robienia wszystkiego, co się człowiekowi zachce. Wolność to jest niezależność od lęku.
Na człowieka, który się nie boi, nie ma rady. Bo to przecież nie represje paraliżują ludzi, ale strach przed nimi. Kobiety z lęku o przyszłość zabijają swoje nienarodzone dzieci, rodziny z lęku przed kłopotami „przyspieszają odejście” swoich chorych bliskich. Urzędnicy biorą łapówki, bo boją się, że inaczej nie starczy im na „godne życie”, a potem boją się, że za tą godność pójdą siedzieć. Politycy lawirują i kupczą zasadami, bo drżą o utratę elektoratu, a tym samym posad. Ludzie żyją w przygodnych związkach, bo boją się samotności, ale nie pobierają się, bo boją się zobowiązań. Ze strachu ludzie sięgają po amulety, szukają pomocy u szarlatanów, u wróżek albo i w biurach posłów lewicy. Właściwie nie ma zła, które nie brałoby się ze strachu.
Kiedy przed laty sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki zakładał Krucjatę Wyzwolenia Człowieka, nie myślał tylko o powstrzymaniu się od alkoholu. Tam szło o wolność od wszelkiego lęku. – Tu chodzi o to, żebyście się nie bali nawet tego, że gdy stoicie w kolejce, to dla was zabraknie – mówił na spotkaniu oazy w mojej parafii przyjezdny ksiądz. Dziś to sprzedawcy lękają się, że im zabraknie klientów. Ale choć zmienia się sytuacja, to lęk w ludziach siedzi ten sam. To on każe im myśleć, że w każdej sytuacji muszą sobie sami radzić – choćby po trupach. Życie w lęku służy ludziom tak, jak znużonemu turyście schronisko dla psów. Mimo tego liczni spętani strachem bliźni wolą tkwić na łańcuchu przy psiej budzie. Zadowalają się tam jakimś chappi i powtarzają z rezygnacją: „Cóż, taka karma”.
Ale to nie żadna karma – to zły wybór. Jednak nawet niewolnicy lęku mogą zawołać o pomoc. Byle szczerze, a to wystarczy. Reszta będzie darem. Odwaga, jaką apostołowie zadziwili tłumy, nie była skutkiem ich wysiłków. To był efekt tego, że „trwali jednomyślnie na modlitwie”. I pewnie sami byli zadziwieni tym, co się z nimi stało. Bo spodziewali się może, że Bóg zmieni im zewnętrzne warunki. A otrzymali Ducha Świętego, który zmienił ich. To rzecz znamienna, bo Duch Święty raczej rzadko zmienia sytuację – On zmienia ludzi. A odmienieni ludzie zmieniają sytuację.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak