Mówią, że żaby nie da się ugotować, wrzucając ją do wrzątku, ale można to zrobić poprzez powolne podgrzewanie na małym ogniu.
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona.
Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: gdyby gospodarz wiedział, o jakiej porze nocy nadejdzie złodziej, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie».
Pozwoli na to, bo nie spostrzeże tego procesu. To samo powiedział Jezus: „Nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich”, nawiązując do czasów biblijnych i powołania Noego, który zdołał się uratować, bo wsłuchał się w komunikaty ostrzegające z nieba. Człowiek do tego stopnia może przyzwyczaić się do życia bez nieba, że przestanie słyszeć głos dochodzący stamtąd. Dlatego Jezus mówi do dzisiejszych uczniów: „Uważajcie!”. Wypowiada te słowa w kontekście swego przyjścia, jakby nawiązywał do słynnego pytania: „Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18,8).
Benedykt XVI stwierdził, że Zachód ogarnął kryzys duchowy najpoważniejszy od upadku Cesarstwa Rzymskiego pod koniec V wieku. Na Zachodzie światełko chrześcijaństwa ledwie się tli. Od bardzo dawna lekceważyliśmy sygnały ostrzegawcze. Teraz, gdy wody potopu są już blisko, nie jesteśmy przygotowani. Rozpad rodziny, zanik tradycyjnych wartości moralnych, rozbicie wspólnot. Niepokoiły nas te zjawiska, ale wierzyliśmy, że można je odwrócić. Niektórzy uważali, że wzmocnienie wałów przeciwpowodziowych prawa i polityki wystarczy, by powstrzymać potop sekularyzacji. Dziś widzimy, że przegraliśmy i że nieustępliwe prądy zeświecczenia pokonały nasze liche bariery. Kościół przestał formować dusze, a zajął się dbaniem o własne potrzeby. Dyskutujemy o roli kobiet, ochronie odmienności seksualnych, dopasowaniu przykazań do indywidualnych potrzeb, o podziale władzy w parafiach i diecezjach, tymczasem jedna na trzy osoby w wieku 18–29 lat nie wyznaje już żadnej religii albo przystaje na pseudoreligijną papkę. Niewiele mają wspólnego z Pismem Świętym i tradycją uczącą pokory, miłości zdolnej do poświęcenia, czystości serca i drogi krzyża jako ścieżki prowadzącej do Boga. Wody potopu sięgają już krokwi naszych kościołów. Co oznacza Chrystusowe „czuwajcie” w kontekście „dni Noego”? Czy nie to, by chrześcijanie, osaczeni przez szalejące wody potopu nowoczesności, zabrali się za budowanie arki, w której ocalą żywą wiarę i uchronią swą tożsamość w czasach kryzysu, który może trwać nawet setki lat?
Zamiast wpadać w panikę lub trwać w zadowoleniu z siebie, trzeba budować nowe, małe wspólnoty, tysiące ark, spędzać więcej czasu z dala od brudnych wód tego świata na głębokiej modlitwie i wypełnionych treścią ćwiczeniach duchowych, naśladując Jezusa, który odszedł na pustynię, aby się modlić, zanim rozpoczął głosić swoją naukę ludziom. Za tym kryzysem kryje się łaska. Dostrzeżemy ją, jeśli na nią się otworzymy. Bóg nieraz karał swój lud, aby go nawrócić. Teraz też wydaje wyrok na Kościół i ludzi, których wiara wyziębiła się przez egoizm i wygodne życie. Zbliżająca się burza może okazać się dla nas narzędziem zbawienia. Bo nawet „nie domyślamy się”, kiedy i w jaki sposób Syn Człowieczy przyjdzie. •
ks. Robert Skrzypczak