Myśl wyrachowana: Jedni chcą ludziom zabić Boga, inni chcą Bogu zabić ludzi
Dotąd „dobrze albo wcale” mówiło się tylko o nieboszczykach. Teraz, kto tej samej zasady nie zastosuje do muzułmanów, sam może do nieboszczyków dołączyć. Wygląda na to, że wyznawcy Allacha szukają do tego pretekstu. Ostatnio znaleźli go w przemówieniu Papieża o tym, że Bóg nie lubuje się w rozlewie krwi.
– Islam nie jest religią przemocy! – krzyczą, a dla zilustrowania tej tezy detonują bomby. Pewnie, że nie wszyscy, ale jakoś z krajów islamskich nie słychać potępień dla samobójców wysadzających autobusy z niewinnymi ludźmi. Przeciwnie, zażywają tam czci męczenników. Może coś przeoczyłem, ale zdaje się, że islamską klątwą został obłożony pisarz Rushdie za parę słów w książce, a nie bin Laden za mordowanie tysięcy bliźnich.
Wkrótce dla własnego bezpieczeństwa historycy zaczną opowiadać w szkołach, jak to islam opanował kawał świata za pomocą gałązki oliwnej. Azja Mniejsza i Afryka Północna przyjęły nową religię z własnej woli, bo tamtejszych chrześcijan zauroczył śpiew muezinów. Chrześcijańskie Bizancjum upadło samo. Sułtan akurat przechodził, a skoro leżało, to wziął. I tak dalej.
Póki można, przypomnijmy, że islam od początku rozszerzał się głównie kosztem zawojowanych obszarów chrześcijańskich. Przez wieki jednak chrześcijanie byli partnerami muzułmanów. Po klęsce krzyżowców pod Hattin wszyscy pojmani templariusze odmówili przejścia na islam. Ginęli po kolei z ręki niewprawnych katów, lecz żaden nie zmienił zdania. Takie rzeczy zdarzały się wielokrotnie. Nawet ostatni derwisz widział wtedy, że dla chrześcijan jest coś ważniejszego niż życie. To musiało budzić przynajmniej respekt.
Dziś muzułmanie światem Zachodu gardzą. I myślą, że gardzą chrześcijanami. Mylą się. To, co wzbudza ich odrazę, to głównie to, co jest w Europie niechrześcijańskie. To jakaś ameba o nieokreślonym kształcie i kolorze. Nie ma to poglądów, przekonań, nie ma zasad. Jeśli się to przed czymś broni, to tylko przed wymyśloną „dyskryminacją”. Jeśli ta ameba o coś walczy, to głównie o większą dostępność środków likwidacji samej siebie. Gdy muzułmanie w całej Europie wznoszą meczety dla siebie i swojego coraz liczniejszego potomstwa, Europejczycy dbają o należytą liczbę klinik aborcyjnych i możliwość przeprowadzania eutanazji. No i o prawo zawierania związków sprzecznych z naturą, a przez to w każdym sensie przeraźliwie bezpłodnych.
Czy któryś z wyznawców tych jałowych i bezsilnych „wartości” odda życie lub choćby zdrowie za swoją boginię Tolerancję? Czy uczestnicy obscenicznych marszów rzucą wyzwanie uzbrojonym talibom równie bohatersko, jak teraz drwią sobie z chrześcijaństwa?
Awantura o rzekomo antyislamską wypowiedź Papieża przyćmiła wcześniejszą awanturę, wywołaną przez obrażonych „amebowców”. Poszło o przemówienie wygłoszone pod Monachium. Benedykt XVI powiedział wtedy, że mieszkańcy Afryki i Azji podziwiają zdobycze zachodniej techniki i nauki, ale równocześnie „przerażeni są w obliczu stylu rozumowania, który całkowicie wyklucza Boga z wizji człowieka”.
Trudno czemuś w obu przemówieniach zaprzeczyć. W takich sytuacjach można się tylko obrazić.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak