Z niekłamaną radością przyjąłem fakt, że wytrawny znawca najnowszej historii Kościoła i Polski dr Andrzej Grajewski zechciał zrecenzować (GN z 29.01.2011 r.) dwa pierwsze tomy mojej książki „Droga Karola Wojtyły”.
Słusznie wytknięto mi pewną dezynwolturę w traktowaniu geografii Polski, chociaż uwaga, że Edward Gierek nie był szefem wiadomej partii na Śląsku, lecz w województwie katowickim, które obejmowało również Zagłębie Dąbrowskie, wydaje mi się nieco małostkowa. Trudno się natomiast zgodzić z kilkoma uwagami natury merytorycznej. Recenzentowi zabrakło chyba staranności, gdy czytał w mojej książce opis konklawe z października 1978 roku. Stawia mi bowiem zarzut, że pominąłem Pro memoria kardynała Wyszyńskiego, które opublikował Peter Raina. Tymczasem powołuję się na te materiały bardzo obszernie, o czym świadczą aż dwa przypisy na str. 363 tomu I „Drogi Karola Wojtyły”. W opisie konklawe wykorzystałem poza tym nie tylko wspomnienia kard. Königa, cytowane przez Weigela, ale także mało znane relacje, jakich udzielili kardynałowie Giuseppe Siri i Mario Casariego y Acevedo CRS oraz przecieki ówczesnej prasy światowej.
Pisząc, że założyciel Ruchu Światło–Życie podlegał jurysdykcji kardynała arcybiskupa Karola Wojtyły, odnosiłem się do faktu oczywistego chyba także dla Andrzeja Grajewskiego, iż diecezja katowicka, do której należał ks. Franciszek Blachnicki, wchodziła w tamtych latach w skład metropolii krakowskiej.
O tym, że decyzja na temat spotkania papieża z Lechem Wałęsą w 1983 roku zapadła dopiero podczas wizyty Jana Pawła II w Polsce, a nie przed nią, mówił mi generał Wojciech Jaruzelski. Sam Wałęsa i towarzyszący mu biskup Tadeusz Gocłowski nic na ten temat nie wiedzieli do ostatniej chwili.
Andrzej Grajewski myli się również, sugerując, że nie wspominam o domniemanej obecności innych tureckich zamachowców na Placu św. Piotra 13 maja 1981 roku. Piszę o tym wyraźnie na stronie 340 tomu II „Drogi Karola Wojtyły”. Do stwierdzeń takich należy jednak podchodzić z dużą ostrożnością, podobnie jak i do innych okoliczności zaczerpniętych z akt kilku procesów przeciwko Agcy i jego prawdopodobnym wspólnikom.
Przypuszczam, że Andrzej Grajewski czerpie swoją wiedzę z akt śledczych i sądowych, które aktualnie są badane przez IPN. Znam te materiały od ponad 10 lat, w większości zresztą zostały one już dawno opublikowane integralnie we włoskich, niskonakładowych wydawnictwach książkowych. Rozmawiałem jednak ponadto z Ferdinando Imposimato i innymi włoskimi prokuratorami, którzy prowadzili te dochodzenia. Ich kłopot i mój, a także pozostałych autorów piszących o zamachu, polegał na tym, że wyjaśnienia Agcy zmieniały się wielokrotnie, a zeznania innych świadków praktycznie nie istnieją. Pisarz odtwarzający wydarzenia musi się zdecydować na jakąś wersję. I tak na przykład przyjąłem, że Agca przed zamachem przyjechał do Rzymu z Mediolanu sam, bo tak opowiedział Annie Marii Turi, współautorce książki „Mehmet Ali Agca. La mia verita’” (Rzym 1996). W jednym z zeznań mówił istotnie, że jechał z trzema innymi Turkami, ale nie zostało to potwierdzone, a on sam tę wersję porzucił.
Z oceną ogólną książki trudno autorowi dyskutować. Recenzentowi bardziej podobają się dzieła autorów zagranicznych, a w mojej książce brakuje mu pomysłu lub nieznanych materiałów. Zapewniam, że moje intencje były znacznie skromniejsze. Chciałem po prostu zapełnić lukę, jaką stanowi brak całościowej, dobrze udokumentowanej, polskiej biografii Karola Wojtyły. Andrzej Grajewski pisze, że dwa pierwsze tomy „Drogi Karola Wojtyły” mogą być „podstawą do dalszych, bardziej wymagających studiów”. Jeśli sam kiedyś podejmie się takiego zadania, może liczyć na moją życzliwość i poklask.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Moskwa