Do napisania listu skłoniła mnie wypowiedź pana posła Jarosława Sellina (GN nr 30/2009). Twierdzi on m.in., że ustawa medialna o likwidacji archaicznego abonamentu w całości jest zła.
Pan poseł twierdzi, że likwidacja abonamentu to zagłada telewizji publicznej i zastanawia się, czy można zlikwidować operę bądź muzeum. A czy te instytucje są opłacane z jakiegoś abonamentu? Nie, tylko z budżetu, czyli podatków.
Inny mit i slogan, którym bombardują nas same media i osoby z nimi związane to ich „misyjność”. Spójrzmy na program telewizji publicznej – właściwie nie ma co oglądać. Nie wspomnę już o szkodliwych i demoralizujących programach, ale o miernym poziomie programu, zwłaszcza w czasie największej oglądalności. W przeważającej większości programy wartościowe są emitowane w środku nocy, kiedy pracujący ludzie już śpią przed kolejnym dniem pracy, albo są nadawane przez satelitę i zakodowane. Aby je oglądać, trzeba wykupić abonament w sieci kablowej albo u dystrybutora satelitarnego. Program TVP Historia, TVP Kultura – może i misyjny, jest dostępny po opłaceniu abonamentu? Nie.
To dopiero jest absurd i skandal. Mam płacić abonament, a do misyjnych i wartościowych programów nie mam dostępu. Dotyczy to też programu TVP Sport. Te wszystkie „misyjne” i slogany to nic innego jak mydlenie oczu zwykłym ludziom. Mało tego, jeśli telewizja publiczna, misyjna ma działać na podstawie abonamentu, to szczytem bezczelności względem widza jest bloczek reklamowy. Za to, że muszę oglądać reklamy, za które telewizja już dostała kupę pieniędzy, mam jeszcze dodatkowo dopłacać? Czy tu znowu nie chodzi o to, by ktoś za publiczne (moje) pieniądze miał ciepłą posadkę, a nie o jakąś „misję”?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Konrad Hajdasz, Racibórz