Z dużym niepokojem oraz oburzeniem przeczytałam artykuł „Imperium zdrowia” (GN nr 18/2009). Uważam, że zawarte w nim treści, potraktowane poważnie, mogą być szkodliwe.
Cenne jest spostrzeżenie autora, że „wolimy żyć w iluzji wszechmocy medycyny”, i że ta medycyna wcale wszechmocna nie jest. Gdyby wszyscy ludzie w to uwierzyli, byłoby łatwiej i pacjentom, i lekarzom. Nie znaczy to jednak, że w sytuacji choroby nie powinniśmy szukać ratunku!
Pomoc na ogół jest możliwa, wbrew twierdzeniu autora, że „wyłączając chirurgów czy kardiologów, którzy potrafią wykonywać skomplikowane operacje, każdy lekarz ma dla nas tę samą receptę”. Można spotkać osoby zgłaszające się do przychodni z zaawansowanym schorzeniem, mimo wieloletnich objawów. Zwykle nie ma już szansy na pomoc.
Czy to powód do szczycenia się? Gdyby Polki regularnie stosowały „jałowy rytuał”, jakim jest badanie cytologiczne, można by uratować prawie każdą z 1800 pań umierających co roku na raka szyjki macicy. A mierzenie ciśnienia? Kardiolodzy od lat stają na głowie, aby przekonać nas, że nadciśnienie, chociaż nie boli, jest chorobą i jedną z głównych przyczyn zawału serca czy udaru mózgu. Proponuję, aby w dbaniu i niedbaniu o zdrowie zachować zdrowy rozsądek.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Bogusława Banasiak, studentka 5. roku medycyny