Jestem młodym nauczycielem i 30-letnim człowiekiem. Z zapałem i oddaniem przejąłem katechizację uczniów. Gimnazjum to prawdziwe pole minowe. A religia w gimnazjum to raczej reewangelizacja niż katechizacja.
Na razie zarabiam mniej niż panie sprzątaczki, mając tytuł magistra i przygotowanie pedagogiczne, ale nie brak mi ideałów i samozaparcia. Ale chcę pisać o absurdach politycznej poprawności, które dotarły do naszej wiejskiej szkoły. Zaczęło się od zmagań, by nie wieszać w szkole gazetki o Halloween z dyniami i napisem „święto duchów”. Po mojej interwencji uczniowie zrobili gazetkę na 1 listopada. Zawrzało w gronie nauczycielskim, gdy przeczytali w gazetce, że kult Halloween ma spirytystyczno-satanistyczne korzenie. Następnie były przepychanki z gazetką na Wielki Post i plakatem z „Pasji” Gibsona oraz cytatem: „To ja ukrzyżowałem Chrystusa”.
Nie udało mi się jej powiesić. W połowie Wielkiego Postu zawieszono gazetkę „Wielkanoc”, z jajkami, barankami, trawą i kurczakami. Przełknąłem tę gorzką pigułkę. Ale najgorsze dopiero miało nadejść. Przyszedłem do szkoły w koszulce mojej wspólnoty z napisem angielskim „Stop abortion”. Zaatakowały mnie trzy nauczycielki, m.in. pedagog szkolna i pani dyrektor. Stwierdziły, że to za trudne tematy, że taką koszulkę może nosić kobieta w ciąży, a nie facet, i że nie ma takich tematów w programie religii. Więc wyciągnąłem podręcznik i pokazałem, że są, np. o eutanazji i czystości przedmałżeńskiej. Temat pozornie się zakończył.
W niedzielę na obiad zaprosił mnie ksiądz proboszcz. Po obiedzie wyciągnął karteczkę i zaczął mnie punktować. Głównym zarzutem było to, że zbyt dużo mówię o aborcji, dojrzewaniu i że handluję jakimiś koszulkami. Moja postawa miała razić kolegów i koleżanki nauczycieli skrajnością, a erudycja i elokwencja miały pokazywać, że się wynoszę nad innych i popisuję. Usłyszałem, że w dyskusjach wśród nauczycieli jestem za bardzo po stronie Kościoła i dlatego odstaję.
Jaki jest koniec tej historii? Ksiądz proboszcz zakazał mi nosić tę koszulkę! Kazał zmienić zachowanie, gdyż „jestem młodym, niedoświadczonym nauczycielem, a przecież chcę tu pracować”. Komunikat jasny. A raczej szantaż jasny. Dziwi mnie, że pani dyrektor przekonała proboszcza do słuszności swoich obaw wobec nowego „radykalnego” katechety. Dziwi mnie i smuci, że proboszcz nie stanął po mojej stronie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Imię i nazwisko do wiadomości redakcji