Jakim prawem ludzie w ogóle mogą decydować, kto ma żyć, a kto nie?
W czwartym miesiącu ciąży dowiedziałam się, że mam raka narządów rodnych. Lekarze w moim szpitalu wydali na nas wyrok śmierci – usłyszałam, że muszę usunąć ciążę, inaczej umrzemy przy porodzie. Nie było słowa pocieszenia, nie zostawiono mi nawet cienia nadziei.
Wyszłam ze szpitala i pojechałam do kościoła pod wezwaniem św. Mateusza. Długo tam się modliłam i płakałam. Wyszłam z kościoła i dosłownie rzucił mi się w oczy plakat „Sympozjum ginekologów-onkologów, bezpłatne konsultacje”.
Poszłam i trafiłam w ręce fantastycznego profesora. Wreszcie czułam się bezpieczna, bo znalazł się ginekolog, który widział w maluszku człowieka, a nie problem. W Wielką Sobotę 15 kwietnia 2006 r. urodził się Mateuszek. Oboje przeżyliśmy. Choroba pozostała. Jestem już po dwóch operacjach, a to jeszcze nie koniec. Nie mam pracy i jest mi ciężko, ale mam wiele szczęścia, bo mam dla kogo żyć.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Beata Pachuła