W nr. 3. „Gościa Niedzielnego” przeczytałam rozmowę z bp. Antonim Dydyczem. Jestem nią zbulwersowana. Nie mogę uwierzyć, że tak wysoko postawiony kapłan do tego stopnia myli pojęcia i do swoich racji wykorzystuje Ewangelię.
Ksiądz biskup mówi: „bądźmy uczciwi: jak można najpierw badać ofiary, nie mając dogłębnie przebadanych spraw. Powinniśmy najpierw sięgnąć do tych, którzy prześladowali...”. Na początek mam propozycję. Nazywajmy odtąd grzeszników ofiarami i im współczujmy, to tak się rozczulą nad sobą, że nie przyjdzie im nawet do głowy, by się poprawić i zadośćuczynić za swoje przewiny.
Oczywiście ważna jest deubekizacja, ale równie ważne jest to, by osoby, które pretendują do roli autorytetu moralnego i duchowego, były kryształowe. By nawiązując do słów naszego Papieża, wymagały od siebie nawet wtedy, gdy nikt nie będzie od nich wymagał. Mocno ks. bp Dydycz przesadził, porównując twarz słabego, tchórzliwego człowieka do twarzy Chrystusa ukrzyżowanego, który był bez grzechu.
Nie wiem, co znaczy dziwny zwrot „katolicy medialni”, który pojawił się w wypowiedzi bp. Dydycza. Dzieli jednak katolików, co w ustach biskupa wydaje mi się niedopuszczalne. Gdyby wszyscy milczeli, dziś bp Wielgus, który kłamał, łamiąc 8. przykazanie, byłby metropolitą Warszawy. Nie wiem, czy dokumenty SB są prawdziwe – historycy IPN, czyli fachowcy, mówią, że tak – ale wiem, że było kłamstwo i ono przede wszystkim dyskwalifikowało abp. Wielgusa.
Biskup Antoni Dydycz stroni od oceny sytuacji i powołuje się na słowa Ewangelii, ale ta sama Ewangelia mówi, że „tak” ma znaczyć „tak”, a „nie” – „nie”. Bp Dydycz nawet nie wspomniał o kłamstwie abp. Wielgusa. I nie przemawia do niego fakt, że ok. 80 proc. duchownych w Polsce było niezłomnych. Bardzo często konsekwencją jest dziś to, że nie mają eksponowanych stanowisk, bo nie robili kariery za wszelką cenę.
Choćby właśnie dlatego, że takie są statystyki, jestem spokojna o Kościół. Tak naprawdę możemy być dumni z postawy wielu duchownych i brać z nich przykład. Głęboka wiara w to, że Kościół jest święty, każe mi w nim trwać, choćby nie wiem, jakie jeszcze rewelacje miały wypłynąć z archiwów. Proszę bp. Dydycza o trochę więcej zaufania do wiernych i wiarę w to, że potrafią odróżniać dobro od zła.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Anna Siwanowicz-Kloza