Jestem mamą trójki dorosłych już synów. Chcę się odnieść do dwóch problemów: wprowadzania nowych świąt oraz tragicznego w skutkach zachowania młodych ludzi.
Od kiedy zaczęto szturmować nas obchodzeniem świąt pochodzących z obcych kultur, tłumaczyłam synom, co oznaczają walentynki czy podświetlane wydrążone dynie.
To dzięki rozmowom, zachowaniu w naszym domu tradycji oraz wakacyjnej lekturze synowie wiedzą, co to jest Adwent z Roratami i Boże Narodzenie, Wielki Post, Wielkanoc itd. Przejmowanie symboli z innych kultur– często niezrozumiałych, świadczy o bezmyślności i prowadzi do zatracenia tożsamości.
Odpowiedzialnością obarczam dorosłych również w sprawach „wypadków szkolnych”. Rodzicom coraz trudniej egzekwuje się pewne postawy. Trzeba wiele pracy włożyć w to, aby przygotować dzieci, że mogą być wyśmiane. Młodzi ludzie bombardowani są zewsząd pewnymi modelami postaw i zachowań.
Mają problem czy być trendy, czy wyłamać się i zachować kręgosłup moralny. Mam nadzieję, że taki właśnie mają moi synowie. Modlę się za nich i polecam opiece Boga. Bardzo dziękuję za artykuły w „Gościu Niedzielnym” dotyczące powyższych problemów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Karkosz