Z dużym zdziwieniem przeczytałam w 25. numerze „Gościa Niedzielnego” z 18.06 br. felieton Macieja Sablika „Polityka szkodzi”. Autor, podobnie jak ja, jest matematykiem, z tą jednak różnicą, że ja po trzydziestu latach nauczania matematyki w szkole średniej zdecydowałam się wykorzystać swoje doświadczenie w pracy parlamentarnej.
Czytając felieton pana Macieja Sablika odniosłam wrażenie, że zdefiniował on zbiór o nazwie politycy i stwierdził, że elementy tego zbioru cechują się wszystkim, co najgorsze. Jego zdaniem, politycy przekształcili janosikowe prawo „zabierać bogatym a dawać biednym” na „zabierać wszystkim i zostawiać sobie”. Pytanie, czy sam wymyślił cechy tego zbioru i potrafi je uzasadnić, czy też uznał to za pojęcie pierwotne, którego nie trzeba dowodzić, bo wszyscy wiedzą, że tak jest.
W ciągu kilku lat pracy parlamentarnej spotkałam się z wieloma politykami, którzy jednocześnie byli naukowcami. Nierzadko mieli oni tytuły profesorskie, znaczące pozycje w środowisku naukowym, piastowali ważne funkcje. To wszystko pozostawiali, by zaangażować się w działalność polityczną, wierząc, że mogą coś zrobić dla kraju - między innymi dla polskiej nauki. Stanowią więc oni swoistą część wspólną zbiorów - należą zarówno do „złego” zbioru polityków, jak i „dobrego” zbioru naukowców.
Chyba że autor uważa, iż wejście do zbioru polityków od razu kasuje w człowieku to, co dobre, i wyklucza z każdego innego zbioru. Moim zdaniem, myślenie takie jest z gruntu fałszywe i bardzo krzywdzące dla tych parlamentarzystów, którzy sumiennie wypełniają swą służbę – a jest ich wielu. Nie zawsze są widoczni, bo TV i prasa nie lubi ich pokazywać – dobra robota nie jest tak medialna jak skandal. (...)
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maria Nowak, poseł na Sejm RP IV i V kadencji stała czytelniczka „Gościa Niedzielnego”